ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

wtorek, 26 kwietnia 2016

33. Bieg Uliczny Memoriał Winanda Osińskiego

33. Bieg Uliczny Memoriał Winanda Osińskiego już za mną. Przywożę że Szczecinka piękny medal i nową życiówkę.
opady śniegu na 1h przed startem

Niedziela (24/04/2016) godz. 12:30 - 30min do startu. Jestem już na w okolicach startu, nerwowo szukam depozytu, spotykam znajomego (Marcin fajnie było Cię widzieć), który był lepiej zorientowany niż ja. Szybko zdjąłem z siebie dresy, zostawiłem graty i pobiegłem na rozgrzewkę. Wiedziałem, że wystarczy mi jakieś 10-12km spokojnego bieganie, trochę wymachów, aby rozgrzać ręce, kilka krótkich przebieżek i rozciąganie. Spojrzałem na zegarek, mam jeszcze 7min, więc już truchtem w okolicę startu. Jeszcze kilka słów z rodziną i czekało mnie lekkie przepychanie się na początek stawki.



Stanąłem w 5-6 rzędzie, choć gdy spoglądałem na osoby obok to nie wyglądały one jakby miały biec tak jak ja, czyli na 40min. No nic, zostaję już tu. Start jest lekko pod górkę, zaraz wszystko się rozciąganie. Im bliżej było wystrzału startera tym bardziej nasilał się we mnie stres związany z biegiem (chyba jeszcze większy niż przed Półmaratonem Warszawskim).

Odliczanie. 10, 9, 8...2, 1, strzał. Poszli. Nie myliłem się, wszystko od razu się rozciągnęło, kilka osób o prawda musiałem minąć slalomem, ale tempo było dobre. Nawet za dobre, bo zegarek wskazywał 3:40/km - co lepsze, wcale mi to nie przeszkadzało. Myślałem, że mnie zaraz odetnie, a tu nic. Mając jednak na uwadze, że to pierwszy km i nie ma co tak odpalić, starałem się odrobinę zwolnić, nie dać się ponieść tłumowi. Cały czas szukałem wzrokiem osoby, pod którą mógłbym się podłączyć, niestety co dobiegałem do jakiejś grupy to po paru sekundach ją mijałem. Pierwszy km w 3:54.

Na drugim kilometrze miałem już serdecznie dość, zaczynało się - wiejący wiatr i brak osoby za którą można było się schować dawało mi się we znaki.

Czwarty kilometr - znalazłem kompana z którym na zmianę sobie uciekaliśmy przez drugą część trasy (każdy z nas miał chyba w innym momencie kryzysy).

Piąty km to długa prosta wzdłuż jeziora zakończona podbiegiem, który rozpoczynał drugą, ostatnią pętle. Na pomiarze czasu na 5,1km miałem 20m:54s. Po tej górce myślałem o tym, aby zwolnić, odpuścić i nawet już niby to robiłem, gdy po 200-300m spojrzałem na zegarek, a tempo nie spadało. Chwilowy kryzys minął. Biegnę dalej.

profil trasy z mojego Garmina

Kolejny zakręt i zbiegamy przy kościele. Rozpoczął się 8km, a tu nagle jak za dotknięciem zaczarowane różdżki wszystko co mnie bolało przestało i nagle poczułem zastrzyk energii. Minąłem spokojnie kilka osób. Cały czas "znajomy" z 4km gdzieś czujnie biegł za mną.

Doszedł do mnie na 9km, ale nie przejmowałem się tym, wiedziałem, że mam jeszcze zapas sił, oby tylko nie zacząć za wcześnie. Przed nami jakieś 50m biegły dwie osoby, które obrałem sobie za cel na ten ostatni odcinek trasy. Minęliśmy tabliczkę z 9km, wpadamy na rondo i od razu w prawo. Wbiegłem pierwszy i to był moment gdzie postanowiłem już lekko przyspieszyć. Jeszcze bez szaleństw. Sprawdzimy czy się utrzyma. Lekko odwracam się po chwili i biegnę już sam. Zbliżam się powoli do dwójki przede mną. Jeden z nich odskakuje i już wiem, że złapać mogę tylko jednego.



Końcówka była trochę kręta, wybiegamy na murawę stadionu u tutaj już był ogień. Przeciwnik zobaczył mnie tuż za sobą i także odpalił. Wbiegł minimalnie przede mną.



Na zegarku czas 40:29 :) mega :) jeszcze pół roku temu mógłbym pomarzyć o takim wyniku (w listopadzie 2015 roku nabiegałem 45:50 i do niedzieli godziny 13:41 była to moja życiówka). Oficjalny czas jest o 2s lepszy :) Szczecinek zdobyty, super bieg, super czas, ale niedosyt pozostaje, było tak blisko trójki z przodu. No nic, mam motywację, aby złamać te 40min – może już tak z przytupem :) zobaczymy, teraz przede mną starty na 5km – pierwszy już 3 maja :)

a takie cudo dostałem po biegu :)

wtorek, 19 kwietnia 2016

Ursus Biega - wygraj pakiet startowy

Wraz z organizatorami biegu "Ursus Biega" mam przyjemność zaprosić Was do udziału w konkursie, gdzie zwycięzca otrzyma pakiet startowy na tegoroczną edycją imprezy.


24 kwietnia o godz. 13:00 startuję w 33 Biegu Ulicznym Memoriał Winanda Osińskiego w Szczecinku (10km). Waszym zadaniem będzie wytypowanie czasu jaki osiągnę na mecie. 
Wygrywa osoba, która poda w komentarzu pod postem na Facebooku wynik najbliższy prawdy.

Czas na wpisywanie swoich typów macie do startu biegu (24/04/2016 godz.13:00).

Powodzenia :)

ściągawka:
życiówka z zawodów na 10km - 45:50 (Bieg Niepodległości 2015)
pierwsze 10km podczas 11.PZU Półmaratonu Warszawskiego - 42:32
10km pokonane ma treningu "steady run" - 42:16

trasa 33 Bieg Uliczny Memoriał Winanda Osińskiego

profil trasy

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Biegnij Warszawo Nocą - ciągle brak jakości

Docierają do nas kolejne informacje na temat eventu Biegnij Warszawo Nocą (4/06/2016), który ma być także biegiem stulecia Legii Warszawa.

Ruszyły zapisy. Na stronie ciągle brak pełnych informacji, trasa biegu nieznana. Jedyny co wiemy to to, że trzeba zapłacić 55zł za pakiet w którym otrzymamy numer startowy i chip do pomiaru czasu - chyba jeden z lepszych pakietów startowych :)


Pomysł na bieg w godzinach wieczornych jest bardzo fajny i to wszystko co mogę napisać pozytywnego na temat tego biegu.

Najbardziej szkoda mi w tym wszystkim Legii Warszawa (i jej fanów do których także sam się zaliczam), że zamiast spróbować zrobić coś sama, coś godnego 100-lecia klubu, podłączyła się pod tak "piknikową" imprezę. Naprawdę wielka szkoda. A mogło być tak pięknie :(

Impreza pewnie będzie wyglądała jak klasyczne Biegnij Warszawo - dlatego nie biorę udziału w tych imprezach i nie polecam.

poniżej cytat jednego z biegaczy, znaleziony na fb:

sobota, 9 kwietnia 2016

11. PZU Półmaraton Warszawski - nowa życiówka

11. PZU Półmaraton Warszawski miał być przełomowy w moim bieganiu. Od 6 miesięcy współpracuję z trenerem, wykonałem bardzo ciężką pracę, aby przygotować się właśnie na ten bieg. Tysiące przebiegniętych kilometrów, setki treningów i godzin poświęconych na przygotowanie - a to wszystko po to, aby spróbować na początek swoich sił na dystansie półmaratonu.



Ostatnim dniom przed startem towarzyszył coraz większy stres, coraz więcej myślałem o samym biegu, jak mi pójdzie, czy dam radę pobiec jak sobie zakładałem wspólnie z trenerem, czy aby nie przesadził z tempem itd. Pozostało tylko dobrze się wyspać przed startem i pobiec. Noc minęła spokojnie, choć spać położyłam się dopiero ok. północy. Pobudka przed 7, na śniadanie tak, jak przez dłuższy czas ma to miejsce zjadłem torebkę ryżu. Popiłem kawą i położyłem się jeszcze na chwilę. Krótki relaks przy muzyce, kabarecie i w drogę.

Uwielbiam moment drogi na start, każda kolejna stacja metra to kolejna grupa biegaczy, w pewnym momencie był już nas tłum. Poczułem pierwsze emocje związane z biegiem, powoli zaczynałem łapać atmosferę zawodów. Gdy dotarłem na pl. Trzech Krzyży wszystko zaczęło we mnie buzować. Szybko do depozytu, przebierka i lecimy na rozgrzewkę. 1km spokojnego biegu, krótkie rozciąganie, drugi km powrotny i szybko do swojej strefy, bo start za 2min. Skok przez barierki i jestem przy pacemakerach na 1:30. Odliczanie, strzał i poszli.



Początek biegu to bardzo duży tłok, tempo bardzo szarpane, sporo wyprzedzania, slalomu, aby tylko nie zostać gdzieś zablokowanym i nie stracić sekund, które mogą decydować do wyniku. Już wtedy mijałem tzw. "spowalniaczy", którzy jak zwykle nie potrafią stanąć w swojej strefie i przeszkadzają innym biegaczom. Jak wspomniałem szarpane tempo utrzymywałem przez pierwsze 3km (kolejno - 4:23, 4:10, 4:20). Później zaczęło robić się już luźnej i już zostały osoby, biegnące w podobnym tempie. Podobno przy Grobie Nieznanego Żołnierza była orkiestrą - nie pamiętam, nie zarejestrowałem tego, a było to na 2-3km 

fot. fotomaratom.pl

Kolejne km musiały być już w zakładanym tempie, a może lekko szybciej, aby odrabiać powoli to co straciłem na początku. Kolejne 4km to: 4:09, 4:12, 4:04, 4:10. Znalazłem się już po praskiej stronie Warszawy. Momentami wiało, niestety nie miałem się za kim schować i przytrzymać, bo na tym etapie towarzyszyły mi osoby biegnące minimalnie wolniej (przeskakiwałem od grupki do grupki) lub szybciej, których nie mogłem dojść. Powoli też zaczynało mnie dokładać lekkie osłabienie - wiedziałem, że z żelem lepiej jeszcze poczekać, póki co starać się utrzymać tempo i nie myśleć o zmęczeniu. Po chwili przeszło i walczyłem dalej o wymarzony wynik.
fot. fotomaratom.pl

Dobierając do połowy, spojrzałem na zegarek, szybko przekalkulowałem jaki wynik mogę mieć na mecie, ile mam zapasu do 1:30 i wiedziałem, że nie mogę odpuścić. Na 12km zjadłem żel. Byłem już zmęczony, ale starałem się biec dalej. Od czasu do czasu mocniej zawiało i to były momenty kiedy raz czy drugi przeszło mi przez głowę, aby odpuścić, zwolnić do 4:30 i dojechać tak do mety. Chwilę później przekaz z głowy - lecimy dalej, nie dopuszczamy, walka do końca, nie po to pracowałem tak ciężko, aby teraz tak łatwo rezygnować. Dobrze, że głową jeszcze pracowała. Kilometry od 8 do 13 pokonałem w czasach: 4:11, 4:13, 4:18, 4:13, 4:11, 4:15.

fot. fotomaratom.pl

Lekki podbieg przy Stadionie Narodowym w kierunku mostu Świętokrzyskiego połączony z wiatrem w twarz wcale nie pomagał. Ulgę poczułem dopiero na samym moście, gdzie pojawili się kibice i oddawali mocy. Był to jeden z lepiej dopingujących odcinków na trasie. Ból chwilowo ustąpił, przybyło energii, cytując klasyków komentatorskich kolarstwa: "pchamy, pchamy, pchamy" do mety. Wbiegając na ul. Rozbrat ponownie głośny doping, a wśród kibiców znajomi, którzy dali mi ogromnego kopa, wiedziałem, że nie mogę odpuścić, muszę dobiec do mety (czas był w tej chwili mało ważny, jeżeli się nie uda złamać 1:30 - nie będzie tragedii, ale walczyć muszę!). Przebiegamy przez Agrykolę, później Łazienki Królewskie - moje tempo spadło, jakbym już oszczędzał siły na końcówkę i podbieg. Wybiegamy z Łazienek i nawrotka w stronę podbiegu - w bramie parku doping od Fundacji Rak'n'Roll (#BiegamDobrze). Tempo od 14km do 19km: 4:20, 4:14, 4:16, 4:21, 4:24, 4:16.

fot. fotomaratom.pl

Początek 20km i początek podbiegu, jeszcze na ul. Sulkiewicza, lekko pod górkę, skręcam w ul.Belwederską i wyrasta przede mną górka, której nie lubię (zdecydowanie wolałbym podbieg na Agrykoli). Tempo spadło już znacząco do 4:36, a ten 20km zamknąłem w 4:31. Na podbiegu znajomi, ponownie doping dał mi siły (Tomek, który tam stał powiedział mi później, że jeszcze nigdy nie widział mnie tak zmęczonego). 


Szybki rzut oka na zegarek i łączny czas biegu, kalkulacja i już wiem, że muszę biec mocno, aby osiągnąć cel. No więc lecimy. Uważam żeby nie przegiąć i żeby mnie nie odcięło na finishu. Meta była coraz bliżej, coraz lepiej było ją widać, spoglądałem na zegarek, sekundy leciały jak szalone, drogi bywało powoli. W końcu decyzja - ogień, jestem na pograniczu 1:30, może zabraknąć kilku sekund, nie mam nic do stracenia, walka!!! 21km w 4:05. Ostatnie metry to już tempo w granicach nawet 3:30.

Wpadam na metę, łapię czas na zegarku, następnie oddech i spoglądam na wyświetlacz mojego Garmina - 1:29:57 :) 

fot. fotomaratom.pl

JEEEEEEEEEEEEEESSSSSSSSSTTTTTTTTTT!!!!!!!
Udało się!!!!!




Po zmaganiach na trasie przyszła pora na smakołyki, czyli to co tygryski lubią najbardziej - pizza :)



ps. oficjalny czas to 1:29:56 :)

ps2. gratuluję tym wszystkim, którzy tu dotarli :)

niedziela, 3 kwietnia 2016

Pół roku za nami

Właśnie dziś mija pół roku odkąd porzuciłem rekreacyjne bieganie i nawiązałem współpracę z trenerem, aby jeszcze póki mogę spróbować pobiegać trochę szybciej. 

Efekty widoczne są zarówno okiem (sylwetka) jak i w wynikach (5km w styczniu zrobiłem poniżej 21min). Porównując także tempo spokojnych wybiegać to przez te 6 miesięcy wzrosło o 1min (sporo!). W międzyczasie także sporo się nabiegałem (poniżej wszystko rozpisałem). Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Jeszcze niedawno ważyłem więcej, biegałem wolniej, a tymczasem biegam na tempach o których jeszcze nie tak dawno mogłem tylko pomarzyć. 

Nie mówiłem o tym nikomu, ale nie zdajecie sobie sprawy ile razy miałem ochotę rzucić to wszystko i odpocząć, nie biegać przez kilka dni, złapać świeżość zarówno fizyczną jak i psychiczną. Za każdym razem przypominałem sobie, że zaufałem Marcinowi, jego doświadczeniu i wiedziałem, że dana jednostka treningowa ma jakiś konkretny cel, nie mogę jej opuścić. Oczywiście wszystko na bieżąco konsultowałem, opisywałem (i dalej to robię) każdy trening, jak się czułem, jak znosiłem obciążenia. Im więcej dokładnych informacji dla niego, tym lepiej dla mnie. Współpraca z Marcinem to naprawdę przyjemność (mimo cierpienia na treningach).

Jak zobaczycie na końcu liczby nie mogą kłamać, moja zmiana jest znacząca. Teraz tylko czas pokazać podczas zaplanowanych starów pokazać na co mnie stać w obecnym czasie, a później już powoli myśleć o jesieni i maratonie.

Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele miesięcy tak owocnej współpracy i życzę sobie i trenerowi samych sukcesów. Trzymam kciuki za Londyn i Rio. Będzie dobrze :)

Na koniec podsumowanie trochę cyferek:

Kilometraż:
Październik 2015 - 202,72km
Listopad 2015 - 239,25km
Grudzień 2015 - 243,96km
Styczeń 2016 - 266,37km
Luty 2016 - 300,55km
Marzec 2016 - 337,85km
Łącznie: 1590,70km

Średnie tempo biegów:
Październik 2015 - 5:38/km
Listopad 2015 - 5:13/km
Grudzień 2015 - 5:10/km
Styczeń 2016 - 5:07/km
Luty 2016 - 5:04/km
Marzec 2016 - 4:53/km

Waga:
Październik 2015 - 116kg
Marzec 2016 - 97kg


sobota, 2 kwietnia 2016

Kolejny KONKURS

Pisałem ostatnio o poszukiwaniu muzyki zarówno relaksacyjnej, jak i motywacyjnej przed bieganiem - poszukiwania idą mi słabo, więc chciałbym poprosić Was o pomoc.

Dla osoby, której utwór przypadnie mi najbardziej do gustu mam książkę "Przepis na bieganie".

Swoje propozycję wrzucajcie na fanpage'u pod postem o konkursie.

Na zgłoszenia czekam do godziny 18 :)


Przypominam również o wcześniejszej zabawie w typowanie mojego wyniku podczas 11. PZU Półmaratonu Warszawskiego