ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą running. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą running. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Dawno mnie tu nie było

Nie pamiętam kiedy ostatni raz tutaj zaglądałem, więc czas wrócić i zacząć w końcu coś pisać, bo myśli w głowie trochę siedzi, niektóre chyba nie nadają się do publikacji :)

A więc krótko, zwięźle i na temat :)

W najbliższym czasie na pewno napiszę podsumowanie tego roku oraz oczywiście plany na kolejne 12 miesięcy. Są jeszcze inne projekty, ale o nich w swoim czasie. Śledźcie uważnie, a na pewno nic Was nie ominie.

Pozdro :)

sobota, 23 lipca 2016

Bieganie - to mój terapeuta

Ostatnie dwa dni nie były dla mnie łatwe, to nie był urlop jaki chciałbym spędzić :( i nie chodzi o to, że było mi źle i coś mi dokuczało, wręcz przeciwnie było bardzo miło, rodzinnie, niestety tylko okoliczności tego spotkania nie należały do najmilszych :( śmierć kogoś bliskiego uświadamia nam jakie to nasze życie może być kruche, jednego dnia jesteśmy weseli, zdrowi, cieszymy się życiem, robimy to co kochamy, aż tu nagle przychodzi taki dzień kiedy nie jesteśmy w stanie nawet podnieść się z łóżka, nie mamy na nic siły, ledwo chodzimy, aż w końcu umieramy w oczach.

Bieganie przez mój pobyt w Szczecinku bardzo mi pomagało, to był czas tylko dla mnie, czas na wspomnienia, czas który spędziłem z wujkiem.

Zawsze, gdy będę wracał na tą ścieżkę wokół jeziora lub podczas Memoriału Winanda Osińskiego będę jeszcze bardziej myślał o nim.


sobota, 9 kwietnia 2016

11. PZU Półmaraton Warszawski - nowa życiówka

11. PZU Półmaraton Warszawski miał być przełomowy w moim bieganiu. Od 6 miesięcy współpracuję z trenerem, wykonałem bardzo ciężką pracę, aby przygotować się właśnie na ten bieg. Tysiące przebiegniętych kilometrów, setki treningów i godzin poświęconych na przygotowanie - a to wszystko po to, aby spróbować na początek swoich sił na dystansie półmaratonu.



Ostatnim dniom przed startem towarzyszył coraz większy stres, coraz więcej myślałem o samym biegu, jak mi pójdzie, czy dam radę pobiec jak sobie zakładałem wspólnie z trenerem, czy aby nie przesadził z tempem itd. Pozostało tylko dobrze się wyspać przed startem i pobiec. Noc minęła spokojnie, choć spać położyłam się dopiero ok. północy. Pobudka przed 7, na śniadanie tak, jak przez dłuższy czas ma to miejsce zjadłem torebkę ryżu. Popiłem kawą i położyłem się jeszcze na chwilę. Krótki relaks przy muzyce, kabarecie i w drogę.

Uwielbiam moment drogi na start, każda kolejna stacja metra to kolejna grupa biegaczy, w pewnym momencie był już nas tłum. Poczułem pierwsze emocje związane z biegiem, powoli zaczynałem łapać atmosferę zawodów. Gdy dotarłem na pl. Trzech Krzyży wszystko zaczęło we mnie buzować. Szybko do depozytu, przebierka i lecimy na rozgrzewkę. 1km spokojnego biegu, krótkie rozciąganie, drugi km powrotny i szybko do swojej strefy, bo start za 2min. Skok przez barierki i jestem przy pacemakerach na 1:30. Odliczanie, strzał i poszli.



Początek biegu to bardzo duży tłok, tempo bardzo szarpane, sporo wyprzedzania, slalomu, aby tylko nie zostać gdzieś zablokowanym i nie stracić sekund, które mogą decydować do wyniku. Już wtedy mijałem tzw. "spowalniaczy", którzy jak zwykle nie potrafią stanąć w swojej strefie i przeszkadzają innym biegaczom. Jak wspomniałem szarpane tempo utrzymywałem przez pierwsze 3km (kolejno - 4:23, 4:10, 4:20). Później zaczęło robić się już luźnej i już zostały osoby, biegnące w podobnym tempie. Podobno przy Grobie Nieznanego Żołnierza była orkiestrą - nie pamiętam, nie zarejestrowałem tego, a było to na 2-3km 

fot. fotomaratom.pl

Kolejne km musiały być już w zakładanym tempie, a może lekko szybciej, aby odrabiać powoli to co straciłem na początku. Kolejne 4km to: 4:09, 4:12, 4:04, 4:10. Znalazłem się już po praskiej stronie Warszawy. Momentami wiało, niestety nie miałem się za kim schować i przytrzymać, bo na tym etapie towarzyszyły mi osoby biegnące minimalnie wolniej (przeskakiwałem od grupki do grupki) lub szybciej, których nie mogłem dojść. Powoli też zaczynało mnie dokładać lekkie osłabienie - wiedziałem, że z żelem lepiej jeszcze poczekać, póki co starać się utrzymać tempo i nie myśleć o zmęczeniu. Po chwili przeszło i walczyłem dalej o wymarzony wynik.
fot. fotomaratom.pl

Dobierając do połowy, spojrzałem na zegarek, szybko przekalkulowałem jaki wynik mogę mieć na mecie, ile mam zapasu do 1:30 i wiedziałem, że nie mogę odpuścić. Na 12km zjadłem żel. Byłem już zmęczony, ale starałem się biec dalej. Od czasu do czasu mocniej zawiało i to były momenty kiedy raz czy drugi przeszło mi przez głowę, aby odpuścić, zwolnić do 4:30 i dojechać tak do mety. Chwilę później przekaz z głowy - lecimy dalej, nie dopuszczamy, walka do końca, nie po to pracowałem tak ciężko, aby teraz tak łatwo rezygnować. Dobrze, że głową jeszcze pracowała. Kilometry od 8 do 13 pokonałem w czasach: 4:11, 4:13, 4:18, 4:13, 4:11, 4:15.

fot. fotomaratom.pl

Lekki podbieg przy Stadionie Narodowym w kierunku mostu Świętokrzyskiego połączony z wiatrem w twarz wcale nie pomagał. Ulgę poczułem dopiero na samym moście, gdzie pojawili się kibice i oddawali mocy. Był to jeden z lepiej dopingujących odcinków na trasie. Ból chwilowo ustąpił, przybyło energii, cytując klasyków komentatorskich kolarstwa: "pchamy, pchamy, pchamy" do mety. Wbiegając na ul. Rozbrat ponownie głośny doping, a wśród kibiców znajomi, którzy dali mi ogromnego kopa, wiedziałem, że nie mogę odpuścić, muszę dobiec do mety (czas był w tej chwili mało ważny, jeżeli się nie uda złamać 1:30 - nie będzie tragedii, ale walczyć muszę!). Przebiegamy przez Agrykolę, później Łazienki Królewskie - moje tempo spadło, jakbym już oszczędzał siły na końcówkę i podbieg. Wybiegamy z Łazienek i nawrotka w stronę podbiegu - w bramie parku doping od Fundacji Rak'n'Roll (#BiegamDobrze). Tempo od 14km do 19km: 4:20, 4:14, 4:16, 4:21, 4:24, 4:16.

fot. fotomaratom.pl

Początek 20km i początek podbiegu, jeszcze na ul. Sulkiewicza, lekko pod górkę, skręcam w ul.Belwederską i wyrasta przede mną górka, której nie lubię (zdecydowanie wolałbym podbieg na Agrykoli). Tempo spadło już znacząco do 4:36, a ten 20km zamknąłem w 4:31. Na podbiegu znajomi, ponownie doping dał mi siły (Tomek, który tam stał powiedział mi później, że jeszcze nigdy nie widział mnie tak zmęczonego). 


Szybki rzut oka na zegarek i łączny czas biegu, kalkulacja i już wiem, że muszę biec mocno, aby osiągnąć cel. No więc lecimy. Uważam żeby nie przegiąć i żeby mnie nie odcięło na finishu. Meta była coraz bliżej, coraz lepiej było ją widać, spoglądałem na zegarek, sekundy leciały jak szalone, drogi bywało powoli. W końcu decyzja - ogień, jestem na pograniczu 1:30, może zabraknąć kilku sekund, nie mam nic do stracenia, walka!!! 21km w 4:05. Ostatnie metry to już tempo w granicach nawet 3:30.

Wpadam na metę, łapię czas na zegarku, następnie oddech i spoglądam na wyświetlacz mojego Garmina - 1:29:57 :) 

fot. fotomaratom.pl

JEEEEEEEEEEEEEESSSSSSSSSTTTTTTTTTT!!!!!!!
Udało się!!!!!




Po zmaganiach na trasie przyszła pora na smakołyki, czyli to co tygryski lubią najbardziej - pizza :)



ps. oficjalny czas to 1:29:56 :)

ps2. gratuluję tym wszystkim, którzy tu dotarli :)

czwartek, 31 marca 2016

Marzec - podsumowanie

Jestem już po ostatnim marcowym treningu, więc spokojnie mogę już podsumować ten miesiąc. 

Było już sporo biegów tempowych m.in. 5x1600m, 5x2km, 8km, sporo steady run, oczywiście siłownia i sporo kilometrów. Sporo, bo aż 337,85km (mój miesięczny rekord, do tej pory było to 301km). Z każdym kolejnym treningiem lepiej znosiłem mocniejsze akcenty, dość szybko się regenerowałem i byłem w stanie wykonać kolejną jednostkę treningową. 

Nawet nie wiecie ile razy miałem ochotę odpuścić, ile razy mi się nie chciało, ile razy marudziłem, ale w końcu wychodziłem, wiedziałem, że mam cel i chcę go osiągnąć, a bez treningu to będzie niemożliwe. W pełni ufałem temu co otrzymywałem od trenera, choć już w ostatnich tygodniach czułem zmęczenie. Dostałem mocno w kość. Ostatnie dni to już łapanie świeżości, spokojne biegi, jeden steady run, który po raz pierwszy pobiegłem po spokojnym biegu, bez siłowni i od razu było widać różnicę, tempo nawet 10s szybsze na km :)

Teraz już odpoczywam, w niedzielę start w 11.PZU Półmaratonie Warszawskim, trzymajcie kciuki.
A Was zapraszam do udziału w KONKURSIE

podsumowanie w liczbach:
Dystans: 337.85km
liczba treningów: 27 (z czego 3 to siłownia)
śr. tempo: 4:53/km


środa, 30 marca 2016

KONKURS! - wytypuj mój wynik podczas 11.PZU Półmaratonu Warszawskiego

Zasady konkursu są banalnie proste:

należy wytypować czas w jakim ukończę 11.PZU Półmaraton Warszawski i wpisać Wasz typ w komentarzu na fanpage'u pod postem o konkursie.

Mała ściągawka:
niebawem pewnie także zdradzę informację w jaki czas celuję (tzn. jaki czas zdaniem mojego trenera jestem w stanie osiągnąć) :)

Aktualna (oficjalna) życiówka w półmaratonie to 1:46:30 (1. PZU Cracovia Półmaraton Królewski 2014)

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak obdaruję zwycięzcę książką "Przepis na bieganie".



Udanego typowania :)

niedziela, 13 marca 2016

3 tygodnie do...

Minął kolejny tydzień i do pierwszego poważnego startu pozostały dokładnie trzy tygodnie.

Pojawia się już pierwszy, lekki stres, coraz częściej myślę już o tym biegu, jak go pobiec? na jaki czas mnie stać? Staram się nie udzielać sobie odpowiedzi, mam jeszcze odrobinę czasu i postaram się go odpowiednio przepracować, a wiem, że Marcin zaplanuje dla mnie na ten okres jeszcze sporo mocnego biegania. I dobrze, każde kolejne szybsze bieganie mój organizm znosi coraz lepiej, podobnie głowa.

Coraz więcej osób mnie pyta co biegnę na wiosnę i na jaki czas? - półmaraton w Warszawie i 10km w Szczecinku - nie biegnę żadnego maratonu na wiosnę - decyzja podjęta wspólnie z trenerem. Maraton wstępnie odkładam na jesień, a może na przyszły rok - nigdy nic nie wiadomo.

Na jaki czas mnie stać? Na pewno na obu dystansach celuję w życiówki i na obu zanosi się na sporą poprawę, aktualne prezentują się tak:

10km - 45:50
półmaraton  - 1:46:30

Wagowo (i sylwetkowo) także prezentuje się coraz lepiej, nawet wczoraj podczas Biegu Na Szczyt w Rondo 1 jeden ze znajomych (który nie widział mnie od Biegu Niepodległości - 11/11/2015) na mój widok powiedział, że chyba Emil Dobrowolski powinien zacząć się obawiać konkurencji - spokojnie Emil, jeszcze mi sporo brakuję i raczej nigdy nie dobiję do Twojego poziomu biegowego. Ale jest w tej reakcji trochę prawdy, bo przemiana jest spora, ciekawe ilu znajomych mnie nie rozpozna przed startem :)

Nie pozostaje mi nic innego jak dalej wykonywać sumiennie plan treningowy.

Ten tydzień zamykam na 81,5km - to sporo jak na mnie, nie wiem czy kiedykolwiek dobiłem do osiemdziesiątki, pewnie nie. Ostatnio udaje mi się pobiegać po pracy w lasku, co czułem w nogach i nawet te spokojne kilometry gdzieś tam się odkładają i mam nadzieję, że zaprocentują podczas zawodów. Z tego względu także trochę zwolnilem na spokojnych odcinkach tak, aby zachować jak najwięcej sił na te mocne akcenty.

Tak dokładnie wyglądał ten tydzień:

Poniedziałek - odpoczynek
Wtorek - 10km + 10x200m (podbiegi) +2km
Środa - 12km + 10x100m (rytmy)
Czwartek - 11,4km steady run (miało być 14km)
Piątek - odpoczynek
Sobota - 4km + 5x2km + 2km
Niedziela - 20km

niedziela, 3 stycznia 2016

Podsumowanie 2015 roku

Mamy już nowy rok, więc czas na krótkie podsumowanie poprzedniego.

Przede wszystkim postawiłem w 2015 roku jeden główny cel – biegać bez żadnej napinki na wyniki i mieć w dupie co myślą o tym inni – i ten cel w pełni zrealizowałem. Startów było bardzo dużo (nawet chyba za dużo), łącznie wyszło chyba ponad 30. Spora większość była bardzo spontaniczna, a to wszystko głównie dzięki Tomkowi (dzięki za ten sezon).

Druga rzecz to zakończenie projektu, który rozpocząłem w 2013 roku – Korona Maratonów Polskich (gdyby nie astma i atak, który sam sobie wywołałem na trzy dni przed maratonem w Krakowie w 2014 to już na poprzedniej jesieni, a dokładnie w Poznaniu zamknąłbym ten projekt, a tak Kraków musiałem przełożyć na 2015). Tak jak w przypadku całego roku, wynik się dla mnie nie liczył, chciałem spokojnie ukończyć maraton i zamknąć tym samym Koronę. Udało się. Trochę pocierpiałem szczególnie, że dzień wcześniej brałem udział w Biegu Łosia w Puszczy Kampinoskiej (17km).

Trzeci, a zarazem ostatni to wspólny pomysł z początku roku, gdzie ze znajomymi postanowiliśmy trochę pozwiedzać Polskę i zrobić Koronę Półmaratonów Polskich. Zrobiłem to wspólnie z Tomkiem, z którym w tym roku udało się trochę pozwiedzać nasz piękny kraj i poznaę wiele fantastycznych osób.

Jeżeli chodzi o kilometraż to wyszło chyba coś w okolicach 2200km (mogłoby być więcej ale jak spojrzę w statystyki miesięczne to można powiedzieć, że przez miesiąc praktycznie nie biegałem - średnia z lutego i marca 2015 to 94km - suma tych dwóch miesięcy daje mój średni miesięczny kilometraż).

Ilość zawodów, w których brałem udział - nawet nie jestem w stanie tego policzyć i wymienić wszystkich. Patrząc na medale to było ich napewno ponad 30.

Końcówka roku przyniosła sporo zmian. Znudziło mnie już takie rekreacyjne bieganie, zaczęło brakować motywacji do mocniejszego treningu, potrzebowałem bata nad sobą. Znalazłem go w postaci trenera. Od października znacząco przyspieszyłem, zmieniłem nawyki żywieniowe, zrzuciłem 15kg (tak, naprawdę - jest mnie mniej o 15kg). Udało mi się nawet poprawić życiówkę na 10km, co prawda tylko o 5s ale zawsze coś (po miesiącu treningów). To pokazuję, że jeszcze coś ze mnie może być. Zobaczymy co przyniesie 2016 :)

Ps. na koniec podsumowania chciałbym podziękować moim najbliższym biegowym znajomym:

Tomek - jeszcze raz dzięki za te wszystkie setki, a nawet tysiące km w trasie, podczas biegów, treningów, godziny rozmów na różne tematy.

Aniu - dziękuję za wspólne biegi i po Kampinosie (do którego trzeba wrócić), podczas zawodów, za dbanie o nasze zdrowie i te nasze biegowe ploty 😉

Radziu i Staszku - naprawdę fajnie, że jesteście i możemy wspólnie biegać i motywować się w zdrowy sposób. Dzięki za wspólne kilometry na leśnych ścieżkach jak i również na trasach biegów.

Marcin - trenerze, choć nie wiem czy chciałbyś być tak nazywany - dzięki za te nasze pierwsze 3 miesiące współpracy, chyba obaj jesteśmy z niej zadowoleni i obaj mamy ambitne plany na 2016, których realizacji Tobie i sobie życzę. Mam nadzieję, że współpraca będzie przynosiła kolejne efekty.

Na koniec chyba najważniejsze podziękowania dla najbliższych, którzy mimo, że czasami mi pomarudzą to i tak zawsze mnie dopingują i trzymają kciuki. Dziękuję :)

Wszystkim tym, którzy śledzą mój blog, fanpage, konto na Instagramie chciałbym podziękować za motywację jaką mi dajecie do dalszej pracy nad sobą. Bardzo się cieszę, że niektórych z Was mogłem poznać osobiście. Żałuję, że nie wszystkich,  ale mam nadzieję, że jeszcze się uda. W końcu mamy nowy rok 😉

niedziela, 29 listopada 2015

Półmaraton Świętych Mikołajów w Toruniu - już za tydzień

Już za tydzień w Toruniu odbędzie się impreza biegowa na, którą czeka wiele osób - Półmaraton Świętych Mikołajów. Z roku na rok przybywa chętnych, aby pobiec w stroju Świętego Mikołaja w mieście pierników.

Równo o godz. 11:00 6 grudnia wystartuje tłum św. Mikołajów. W tym roku będzie również można sprawdzić się także na krótszej 10km - tutaj organizatorzy wyszli z pomysłem dla osób rozpoczynających przygodę z bieganie i jeszcze nie gotowych na dystans jakim jest półmaraton - BRAWO :)


Jeszcze istnieje możliwość zapisania się na bieg (półmaraton lub 10km):  REJESTRACJA
Gorąco zachęcam do udziału w biegu, a jeżeli nie to na pewno warto tego dnia wyjść z domu, stanąć gdzieś na trasie i zagrzewać do biegu tych wszystkich, którzy podejmą wyzwanie z trasą.

Na chwilę obecną opłaciło start ponad 4 tysiące osób :) SUPER :) a nie opłaconych jest jeszcze ponad 2000 :)

Jak zapewne wiecie, dzięki konkursom obdarowałem pakietami trzy osoby:
Agnieszkę, Agatę i Bartosza :) mam nadzieję, że będziecie się świetnie bawić, a po biegu polecać tą imprezę wśród innych biegaczy :) mam również nadzieję, że prześlecie mi zdjęcia na których będę mógł zobaczyć jak się bawiliście :)

Wszystkim życzę powodzenia i jak dobrze pójdzie to za rok może także będę miał jakieś pakiety do rozdania :)

www.biegmikolajow.pl 
https://www.facebook.com/biegmikolajow/


PS. dla startujących kila ważnych informacji od Organizatorów:

Opłata startowa na Półmaraton św. Mikołajów wynosi w chwili obecnej 80 zł dla studentów, uczniów szkół średnich i seniorów, 120 zł dla pozostałych uczestników. W przypadku biegu na 10 km opłata wynosi 80 zł dla studentów, uczniów szkół średnich i seniorów, 90 zł dla pozostałych uczestników.  Jeśli chodzi o Biegi dla Dzieci, opłata jest stała i wynosi 10 złotych. W przypadku opłacania w ostatnim tygodniu przed Festiwalem Biegów Świętych Mikołajów (oraz gdy uiszczenie opłaty nie jest widoczne na liście startowej) – prosimy o przesyłanie potwierdzenia nadania przelewu na adres e-mail: oplaty@maratontorunski.pl.

Biuro Zawodów otwarte będzie:
5 grudnia 2015r. – 15:00 – 20:30
6 grudnia 2015r. – 7:00 – 9:45

PAKIET STARTOWY

Osoby, które dokonały opłaty otrzymają swój numer startowy. Pakiet startowy można odebrać w biurze zawodów w hali sportowej Zespołu Szkół Przemysłu Spożywczego przy ul. Grunwaldzkiej 33/35, która znajduje się przy Stadionie Miejskim, przy ul. Bema:
5 grudnia 2015r. – 15:00 – 20:30
6 grudnia 2015r. – 7:00 – 9:45


DEPOZYT, SZATNIA, TOALETY

  • Depozyt dla zawodników będzie znajdować się w Hali Widowiskowo-Sportowej ( Arena Toruń ) oraz w autobusie-szatni, który będzie podstawiony na linii startu, a następnie przewiezie rzeczy do depozytu.
  • Do dyspozycji zawodników oddamy szatnie, toalety i prysznice na terenie Hali Widowiskowo-Sportowej ( Arena Toruń ).

TRANSPORT MIĘDZY ARENĄ TORUŃ  A STARTEM.

  • od godziny 9:40 – 10:40 z przystanku przed Areną Toruń. Odjazd autobusów co 10 minut.

START

  • Start biegu na 10 km wyznaczony jest na godz. 11:00 /RYNEK STAROMIEJSKI przy POMNIKU KOPERNIKA/
  • Start XIII Półmaratonu św. Mikołajów wyznaczony jest na godz. 11:00 /RYNEK STAROMIEJSKI przy POMNIKU KOPERNIKA/
  • Linia startu zostanie zamknięta o godz. 11:15
  • Każdy zawodnik musi mieć umieszczony z przodu numer startowy z chipem.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Zielona kawa

Zielona kawa zawitała do mojego domu niedawno. Ostatnio dostałem nawet mały prezent od MK Cafe w postaci - Green active - kawy palonej z ekstraktem zielonej kawy.


Wraz z kawą otrzymałem pakiet informacji na temat jej właściwości. Zapraszam do lektury.



Zielona kawa
- DLA AKTYWNYCH I DBAJĄCYCH O LINIĘ

Pomaga zmniejszyć masę ciała, redukuje tkankę tłuszczową, przyspiesza regenerację po wysiłku i zwiększa gotowość organizmu do ćwiczeń – to tylko niektóre właściwości zielonej kawy. Napar z niepalonych ziaren kawy stał się istotnym elementem diety osób aktywnych fizycznie, uprawiających sport amatorsko i zawodowo. Czym dokładnie jest zielona kawa lub ekstrakt z niej i jaki ma wpływ na nasze samopoczucie? Na te pytania odpowiadają eksperci: Justyna Mizera – dietetyk sportowy, oraz Mateusz Jasiński – trener biegania.

Twoja dieta ma znaczenie
- Ludzki organizm to skomplikowana maszyna, w której wszystko musi prawidłowo pracować, a żeby tak było maszyna musi mieć odpowiedniej jakości paliwo, czyli pożywienie. To co jemy i pijemy, daje energię, regeneruje i wpływa na wyniki sportowe, w tym także na wydolność. Jeśli codzienne menu będzie monotematyczne, pozbawione witamin, minerałów, węglowodanów, czy białka odpowiedniej jakości to odbije się to nie tylko na ogólnej kondycji, ale też na wydolności i zdrowiu mówi Justyna Mizera, dietetyk sportowy.

Sportowcy uprawiający dyscypliny wytrzymałościowe, takie jak biegi, to osoby dbające o nieustanny rozwój możliwości własnego organizmu. Szyty na miarę plan treningowy oraz zaspokojenie żywieniowych potrzeb ciała to klucz do sukcesu. Przy intensywnych ćwiczeniach warto sięgnąć po niektóre produkty żywnościowe. Takim pomocnikiem w codziennych zmaganiach osoby aktywnej fizycznie może być tradycyjnie palona kawa, jak i jej pierwotna postać, sprzed poddania ziaren wysokiej temperaturze – kawa zielona, która posiada wiele unikalnych właściwości.

Zielona kawa – bogactwo kwasu chlorogenowego
Zielona kawa to ziarna kawy, które nie zostały poddane procesowi palenia. Ziarna kawy spośród licznych substancji zawierają w swoim składzie duże ilości kofeiny i kwasu chlorogenowego. Podczas palenia kawy, zawartość tego kwasu ulega zmniejszeniu, a to właśnie jego obecność odpowiedzialna jest głównie za korzystne dla zdrowia właściwości zielonej kawy. Różnica między palonymi ziarnami a zielonymi polega również na zawartości kofeiny. Napar z zielonych ziaren kawy będzie zawierał nieco mniej kofeiny niż z kawy palonej. Kwas chlorogenowy możemy znaleźć również w ziemniakach, pomidorach, ale kawa zawiera go znacznie więcej.

Pij zieloną kawę – bądź fit
Właściwości kwasu chlorogenowego mogą korzystnie działać zarówno na osoby o umiarkowanej aktywności fizycznej, jak i na sportowców z intensywnym planem treningowym. Osoby, które uprawiają sport z myślą o utracie wagi ucieszy fakt, że kwas ten wykazuje właściwości zmniejszające masę ciała oraz zmieniające jego skład redukując tkankę tłuszczową[1]. Warto pamiętać, że spożywanie samej zielonej kawy lub produktów z  ekstraktem zielonej kawy nie spowoduje zmniejszenia wartości na wadze – do tego zawsze będą potrzebne ruch oraz odpowiedni jadłospis.

- Ważną właściwością kwasu chlorogenowego, a zatem zielonej kawy lub ekstraktu z niej jest redukcja wolnych rodników. Oznacza to, że zielona kawa wspiera zwalczanie zbyt dużej ilości wolnych rodników, które mogą pojawiać się w organizmie w wyniku zbyt dużego wysiłku fizycznego. Kontrolowanie ilości wolnych rodników może przyspieszyć tempo regeneracji organizmu, na przykład po zawodach. Dzięki właściwościom przeciwzapalnym kwas chlorogenowy może również wspomóc w utrzymaniu gardy przed spadkami odporności, związanymi np. z aktywnością fizyczną – mówi Mateusz Jasiński, trener biegania, trenerbiegania.pl

- Zielona kawa łączy w sobie kilka istotnych elementów i na pewno wpłynie pozytywnie na osoby aktywne fizycznie, nie tylko ze względu na pozytywne oddziaływanie na gospodarkę węglowodanami, redukcję tkanki tłuszczowej, czy pobudzenie, ale także walkę ze stresem oksydacyjnym – mówi Justyna Mizera, dietetyk sportowy.

Kofeina pobudzi do działania
Równie istotnym składnikiem zielonej kawy jest kofeina. Związek ten zmniejsza zmęczenie psychiczne i fizyczne, poprawia przemianę materii, i co ważne, pobudza organizm do działania przed aktywnością fizyczną. Kofeina w połączeniu z kwasem chlorogenowym dość znacząco obniża stopień przyswajania glukozy z pokarmu i zmniejsza możliwość magazynowania przyswojonej glukozy w organizmie pod postacią tłuszczu.

W skrócie
Podsumowując, zielona kawa pod postacią naparu z ziaren lub ekstraktu z zielonej kawy, za sprawą kwasu chlorogenowego posiada wiele pozytywnych właściwości dla osób aktywnych fizycznie. Co więcej, w połączeniu z kofeiną kwas chlorogenowy pomaga pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej. Kofeina redukuje również zmęczenie psychiczne i fizyczne. Tym samym wypicie filiżanki zielonej kawy lub czarnej kawy z ekstraktem z kawy zielonej przed aktywnością fizyczną pobudzi organizm do działania, a w trakcie ćwiczeń wesprze metabolizm. Warto więc z korzyścią wprowadzić do codziennej diety zieloną kawę.

***

Materiał został przygotowany przy udziale ekspertów:

mgr Justyna Mizera – Dietetyk sportowy, specjalizuję się w żywieniu i suplementacji sportowców. Posiada wykształcenie dietetyczne oraz kilkuletnie doświadczenie w układaniu skutecznych diet m.in. mistrzom świata i olimpijczykom, ale też osobom otyłym oraz dzieciom. Prowadzi wykłady, pisze artykuły naukowe i popularnonaukowe, a także uczestniczy w różnego rodzaju akcjach promujących zdrowy styl życia. Sama jest aktywna - startowała w ogólnopolskich zawodach w fitness sylwetkowym, uczestniczyła też w dwóch półmaratonach (Wiedeń, Łódź) oraz biegach na 5, 8 i 10 km w kraju i za granicą.

Mateusz Jasiński - instruktor lekkoatletyki, trener biegania, właściciel bloga TrenerBiegania.pl. W ciągu 4 lat kariery zawodowej, doprowadził niespełna 300 osób do realizacji najróżniejszych celów biegowych począwszy od schudnięcia, a skończywszy na Maratonie Piasków. Ukończył maratony w takich miastach jak: Nowy Jork, Berlin, Honolulu, Betlejem, Rzym, Mediolan, Warszawa. Ma na swoim koncie przebiegnięcie kilku ultramaratonów w tym legendarny Comrades rozgrywany w Afryce na dystansie 89 km oraz Race to The Stones (100 km, Anglia). Według Mateusza Jasińskiego bieganie to przede wszystkim cudowne narzędzie rozwoju osobistego co udowadnia słowem, myślą i czynem. Jego słowa, czyny i myśli to jednak nic w porównaniu do tego, co udowadniają mu ludzie, których udało mu się przekonać do biegania. I to właśnie motywuje go w życiu najbardziej.


[1] Po spożyciu ekstraktu z zielonej kawy redukcja o 3,6, po spożyciu czarnej kawy redukcja dużo mniejsza – o 0,7% zawartości tkanki tłuszczowej.
Źródło: E. Thom,
The Journal of International Medical Research, 2007


MK Cafe Green Active dostępna będzie w sklepach od połowy listopada. Kawę można kupić w opakowaniach 250g 

A na koniec infografika
*materiały otrzymane od Szeri Szeri

sobota, 31 października 2015

Zmiany, zmiany, zmiany



Mija właśnie miesiąc od kiedy zaszło trochę zmian w moim treningu biegowym ale nie tylko.


Nawiązałem współpracę z trenerem – czułem, że potrzebuję „bata” nad sobą, jakoś już nudziło mnie to powolne bieganie bez żadnej poprawy, a sam jakoś nie mogłem się zmusić to mocniejszych treningów. Brakowało też regularności. Potrafiłem sobie powiedzieć „dziś nie biegam, wyjdę jutro”. A mając 32 lata jeszcze trochę życia na bieganie zostało, więc postanowiłem spróbować. A co tam. :)

Już po miesiącu mogę powiedzieć, że było to bardzo dobre rozwiązanie. Forma powoli, powoli ale rośnie. Czynników sprawiających, że tak jest – jest kilka. 

Pierwszy to trener i rozpisane treningi. Odpowiednio ułożony plan, dzięki któremu czuję się coraz lepiej. Wiem co mam biegać, wiem czemu mam to biegać i przede wszystkim wiem, że jest ktoś kto sprawdzi czy biegałem i przeanalizuję to pod kątem dalszych treningów. To jest ten „bat”, którego potrzebowałem. Nie ważne jaka jest pogoda za oknem – pada, wieje, jest gorąco (na to ostatnie to jeszcze poczekamy) – mam ochotę wyjść pobiegać.

Drugi – regularność biegania. Wrócił mój ulubiony plan biegania – w dni na literę „P” nie biegam, czyli 5 treningów w tygodniu. W większości są to po prostu spokojne biegi, ale są. Najważniejsze jest, że się ruszam i pracuję dalej nad poprawą formy. 

Trzeci – ponownie nabrałem ochoty do cięższej pracy (czyt. szybszego przebierania nogami). Po pierwszych mocniejszych treningach poczułem moc, o której istnieniu zapomniałem. Przez cały rok biegałem spokojnie, ze znajomymi, bez żadnej spinki. Ostatni szybszy bieg zaliczyłem w styczniu. Aż tu przyszedł nagle jeden z treningów i „bach” – nie było to rewelacyjne tempo ale jak na mnie to już szybko. Trzy dni później i podczas treningu bez większego wysiłku zbliżyłem się do życiówki na 10km (różnica 1m:50s). Podczas tego treningu pobiegłem pierwsze 5km o ok.40 sekund wolniej niż w sobotę, gdy biegłem na aktualnego maksa – różnica w tętnie też była sporo, bo aż ponad 10 ud/min. Pokazuję to, że gdzieś siedzi moc, trzeba ją tylko uwolnić. Choć ciekawe co na ten temat powie trener :)


Czwarty – utrata zbędnych kilogramów (jeszcze nie wszystkich ale już trochę mnie ubyło). Od czasu Maratonu Warszawskiego ubyło mnie już prawie 10kg – tak, nie przewidziało Wam się – 10kg mniej. Przy wzroście 198cm waga trzycyfrowa nie jest aż tak zauważalna, bo ma gdzie się to rozłożyć. Jak dobrze pójdzie na wiosnę moja budowa ciała będzie zupełnie inna, ale już teraz czuję różnicę. Biega się zdecydowanie lżej :)

Piąty – dieta – zmieniłem swój sposób odżywiania i to także zasługa trenera. Zacząłem jeść regularnie, gotuję sobie obiady do pracy i poświęcam na to naprawdę niewiele czasu - wcale nie trzeba spędzać godzin w kuchni. Jem więcej warzyw – głównie buraki – mógłbym jeść je codziennie :) oraz owoców :) odstawiłem też całkowicie niektóre produkty jak choćby pieczywo, wszelkie słodycze oraz napoje gazowane. 


Szósty – ćwiczenia wzmacniające. Do tego zawsze było mi się ciężko zmobilizować i potrafiłem nie robić żadnych ćwiczeń wzmacniających nawet przez 2-3 tygodnie, później jeden trening i znowu przerwa. Teraz staram się niektóre ćwiczenia wykonywać nawet codziennie, a dłuższe treningi raz na dwa-trzy dni.


Październik zakończyłem z lekko ponad 200km na liczniku, czyli wszystko powoli wraca do normy.

Zobaczymy co przyniosą kolejne miesiące. 
Trzymajcie kciuki.