ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trener. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą trener. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 kwietnia 2016

Pół roku za nami

Właśnie dziś mija pół roku odkąd porzuciłem rekreacyjne bieganie i nawiązałem współpracę z trenerem, aby jeszcze póki mogę spróbować pobiegać trochę szybciej. 

Efekty widoczne są zarówno okiem (sylwetka) jak i w wynikach (5km w styczniu zrobiłem poniżej 21min). Porównując także tempo spokojnych wybiegać to przez te 6 miesięcy wzrosło o 1min (sporo!). W międzyczasie także sporo się nabiegałem (poniżej wszystko rozpisałem). Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Jeszcze niedawno ważyłem więcej, biegałem wolniej, a tymczasem biegam na tempach o których jeszcze nie tak dawno mogłem tylko pomarzyć. 

Nie mówiłem o tym nikomu, ale nie zdajecie sobie sprawy ile razy miałem ochotę rzucić to wszystko i odpocząć, nie biegać przez kilka dni, złapać świeżość zarówno fizyczną jak i psychiczną. Za każdym razem przypominałem sobie, że zaufałem Marcinowi, jego doświadczeniu i wiedziałem, że dana jednostka treningowa ma jakiś konkretny cel, nie mogę jej opuścić. Oczywiście wszystko na bieżąco konsultowałem, opisywałem (i dalej to robię) każdy trening, jak się czułem, jak znosiłem obciążenia. Im więcej dokładnych informacji dla niego, tym lepiej dla mnie. Współpraca z Marcinem to naprawdę przyjemność (mimo cierpienia na treningach).

Jak zobaczycie na końcu liczby nie mogą kłamać, moja zmiana jest znacząca. Teraz tylko czas pokazać podczas zaplanowanych starów pokazać na co mnie stać w obecnym czasie, a później już powoli myśleć o jesieni i maratonie.

Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele miesięcy tak owocnej współpracy i życzę sobie i trenerowi samych sukcesów. Trzymam kciuki za Londyn i Rio. Będzie dobrze :)

Na koniec podsumowanie trochę cyferek:

Kilometraż:
Październik 2015 - 202,72km
Listopad 2015 - 239,25km
Grudzień 2015 - 243,96km
Styczeń 2016 - 266,37km
Luty 2016 - 300,55km
Marzec 2016 - 337,85km
Łącznie: 1590,70km

Średnie tempo biegów:
Październik 2015 - 5:38/km
Listopad 2015 - 5:13/km
Grudzień 2015 - 5:10/km
Styczeń 2016 - 5:07/km
Luty 2016 - 5:04/km
Marzec 2016 - 4:53/km

Waga:
Październik 2015 - 116kg
Marzec 2016 - 97kg


sobota, 31 października 2015

Zmiany, zmiany, zmiany



Mija właśnie miesiąc od kiedy zaszło trochę zmian w moim treningu biegowym ale nie tylko.


Nawiązałem współpracę z trenerem – czułem, że potrzebuję „bata” nad sobą, jakoś już nudziło mnie to powolne bieganie bez żadnej poprawy, a sam jakoś nie mogłem się zmusić to mocniejszych treningów. Brakowało też regularności. Potrafiłem sobie powiedzieć „dziś nie biegam, wyjdę jutro”. A mając 32 lata jeszcze trochę życia na bieganie zostało, więc postanowiłem spróbować. A co tam. :)

Już po miesiącu mogę powiedzieć, że było to bardzo dobre rozwiązanie. Forma powoli, powoli ale rośnie. Czynników sprawiających, że tak jest – jest kilka. 

Pierwszy to trener i rozpisane treningi. Odpowiednio ułożony plan, dzięki któremu czuję się coraz lepiej. Wiem co mam biegać, wiem czemu mam to biegać i przede wszystkim wiem, że jest ktoś kto sprawdzi czy biegałem i przeanalizuję to pod kątem dalszych treningów. To jest ten „bat”, którego potrzebowałem. Nie ważne jaka jest pogoda za oknem – pada, wieje, jest gorąco (na to ostatnie to jeszcze poczekamy) – mam ochotę wyjść pobiegać.

Drugi – regularność biegania. Wrócił mój ulubiony plan biegania – w dni na literę „P” nie biegam, czyli 5 treningów w tygodniu. W większości są to po prostu spokojne biegi, ale są. Najważniejsze jest, że się ruszam i pracuję dalej nad poprawą formy. 

Trzeci – ponownie nabrałem ochoty do cięższej pracy (czyt. szybszego przebierania nogami). Po pierwszych mocniejszych treningach poczułem moc, o której istnieniu zapomniałem. Przez cały rok biegałem spokojnie, ze znajomymi, bez żadnej spinki. Ostatni szybszy bieg zaliczyłem w styczniu. Aż tu przyszedł nagle jeden z treningów i „bach” – nie było to rewelacyjne tempo ale jak na mnie to już szybko. Trzy dni później i podczas treningu bez większego wysiłku zbliżyłem się do życiówki na 10km (różnica 1m:50s). Podczas tego treningu pobiegłem pierwsze 5km o ok.40 sekund wolniej niż w sobotę, gdy biegłem na aktualnego maksa – różnica w tętnie też była sporo, bo aż ponad 10 ud/min. Pokazuję to, że gdzieś siedzi moc, trzeba ją tylko uwolnić. Choć ciekawe co na ten temat powie trener :)


Czwarty – utrata zbędnych kilogramów (jeszcze nie wszystkich ale już trochę mnie ubyło). Od czasu Maratonu Warszawskiego ubyło mnie już prawie 10kg – tak, nie przewidziało Wam się – 10kg mniej. Przy wzroście 198cm waga trzycyfrowa nie jest aż tak zauważalna, bo ma gdzie się to rozłożyć. Jak dobrze pójdzie na wiosnę moja budowa ciała będzie zupełnie inna, ale już teraz czuję różnicę. Biega się zdecydowanie lżej :)

Piąty – dieta – zmieniłem swój sposób odżywiania i to także zasługa trenera. Zacząłem jeść regularnie, gotuję sobie obiady do pracy i poświęcam na to naprawdę niewiele czasu - wcale nie trzeba spędzać godzin w kuchni. Jem więcej warzyw – głównie buraki – mógłbym jeść je codziennie :) oraz owoców :) odstawiłem też całkowicie niektóre produkty jak choćby pieczywo, wszelkie słodycze oraz napoje gazowane. 


Szósty – ćwiczenia wzmacniające. Do tego zawsze było mi się ciężko zmobilizować i potrafiłem nie robić żadnych ćwiczeń wzmacniających nawet przez 2-3 tygodnie, później jeden trening i znowu przerwa. Teraz staram się niektóre ćwiczenia wykonywać nawet codziennie, a dłuższe treningi raz na dwa-trzy dni.


Październik zakończyłem z lekko ponad 200km na liczniku, czyli wszystko powoli wraca do normy.

Zobaczymy co przyniosą kolejne miesiące. 
Trzymajcie kciuki.