ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marathon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą marathon. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 lutego 2016

Galen Rupp wygrywa kwalifikacje do drużyny olimpijskiej USA w maratonie

wtorek, 29 września 2015

37. PZU Maraton Warszawski



37. PZU Maraton Warszawski już za nami :) bardzo cieszę się, że mogłem być jego częścią, niemniej jednak nie było tak kolorowo jakby to mogło się wydawać :)
Na początek mam mały apel, ostrzeżenie dla tych wszystkich, którzy planują start w maratonie, a wiedzą, że nie są przygotowani – nie popełniajcie mojego błędu! Nie startujcie! Odpuście! Jeszcze będzie wiele innych okazji, aby go przebiec, ale najważniejsze – przygotujcie się do niego! Maraton to nie jest bieg na 5 czy 10 kilometrów, który można pokonać z marszu z lepszym bądź gorszym czasem, to jest 42km i 195 – zapamiętajcie! Poświęćcie czas, aby odpowiednio się przygotować i go przebiec.

Wracając do mojego maratonu to tak jak napisałem wcześniej – nie byłem przygotowany na taki dystans. Wiedziałem o tym i zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe i że będę cierpiał. Pytanie tylko od którego kilometra, choć jeszcze idąc w niedzielny poranek do metra nie byłem w 100% przekonany czy pobiegnę, dopiero atmosfera, którą poczułem w metrze widząc wsiadających kolejnych biegaczy, a później już wszystko to co działo się pod stadionem. Moi znajomi wiedzieli, że od dłuższego czasu biłem się z myślami czy w ogóle startować. Wiedzieli, że jest mi ciężko, ale decyzję musiałem podjąć i podjąłem – biegnę. 
Dlaczego zdecydowałem się startować?
Powiem Wam szczerze, mówiłem to już wielu osobom – gdybym opłacił osobiście start to nie pobiegłbym na 100%. Ale skorzystałem z drugiej opcji udostępnionej przez Fundację Maraton Warszawski - akcji #BiegamDobrze i zebrałem wymagane minimum (z lekką nadwyżką), aby otrzymać pakiet i wystartować dla Fundacji Rak’N’Roll. Może to głupie (możecie mnie hejtować, mam na to wybiegane) ale to był główny powód dla którego wystartowałem. Głupio mi było napisać, że sorry ale nie mam ochoty biec. Nie chciałem zawieść tych osób, które przeznaczyły na ten cel choćby 1zł.

Może tutaj nasunąć się kolejne pytanie – dlaczego wiedząc, że mam pakiet nie przygotowałem się odpowiednio do tego startu?
Ciężko było mi się ostatnio zmobilizować do treningu. Klepałem tylko spokojnie kilometry, nie rozbiłem żadnych innych treningów, żadnego tempa, prawie zero podbiegów. Ewidentnie brakowało mi bata nad głową, osoby która w pewien sposób będzie mnie kontrolować i rozliczać z tego co robię. Dlatego postanowiłem to zmienić, ale o tym innym razem.  

Sam bieg miał on wyglądać tak, aby przebiec maraton jak najmniejszym nakładem sił i nic sobie nie zrobić. Na początku spokojne tempo w granicach 6:00/km. Biegłem ze znajomymi, rozmowy, śmiechy, zwiedzanie okolic w których bardzo rzadko bywam, przybijanie piątek z najmłodszymi kibicami na trasie. Ten power, który z nich płynie jest niesamowity. Nie ma szans, abyście to dzieciaki przeczytali, ale wielkie dzięki dla Was, nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy co tak naprawdę dla nas biegaczy, maratończyków robicie. Brawa również dla Waszych rodziców. Wracając do tematu biegu. Do 12km, czyli do mostu Świętokrzyskiego było super, czułem się cudownie, tętno bardzo spokojne, tutaj spotkałem Łukasza – Jesteś diamentem, który podbiegł kawałek ze mną i przy okazji strzeliliśmy sobie fotkę, dzięki Łuki. 

Tutaj niesiony trochę dopingiem przyspieszyłem i oderwałem się od znajomych. Przebiegamy przez Łazienki – uwielbiam tamtędy przebiegać – i do tego momentu było wszystko pięknie. Wbiegamy na Wisłostradę i od razu dostaję wiatrem po gębie – cytując hiphopowy zespół Molesta – „wiedziałem, że tak będzie”, w dodatku przez chyba 10km. Już pierwsze oznaki zmęczenia materiału pokazywało mi rosnące tętno. Tuż za stadionem Legii spotkałem kolejnego znajomego, który postanowił chwilę ze mną potruchtać, dzięki rozmowie zapomniałem, że biegnę maraton, zapomniałem o w mordę windzie. Zbieg do tunelu i pierwszy podbieg na którym widziałem już spacerujące osoby. Tutaj jeszcze było ok. Lecimy dalej. Gdy minąłem most Gdański już nie było kolorowo. W nogach czułem już te 25km i powoli przygotowywałem się na najgorsze. Wytrzymałem jeszcze 5km i łącznie po 30km (3h biegu) odpuściłem. Nie chciałem nic sobie zrobić, a też spotkałem właśnie biegającego kelnera, który był już w podobnym stanie jak ja. Postanowiłem mu potowarzyszyć przez chwilę, zamienić parę słów, odpocząć i pobiec dalej. Wyszło natomiast zupełnie coś innego, praktycznie przeszliśmy spory kawałek (może nawet ponad 10km), rozmawiając o wszystkim. Sławek, bo tak ma on na imię to bardzo przemiła osoba, przez ten czas na trasie poznałem go trochę i mam nadzieję, że jeszcze uda mi się go kiedyś spotkać, oby w innych, lepszych okolicznościach.
Tak spacerując obserwowałem mijających nas biegaczy i wypatrywałem znajomych, których zostawiłem jakieś 20-25km wcześniej. Dogonili mnie dopiero na 41km. 


Ostatnie 600-700m już biegliśmy i to dość żwawo – 4:50/km. Wbiegamy na metę (czas netto z sms-a 4h:46m:32s), o którą każdy z nas modlił się już od dłuższego czasu i odliczał każdy metr zbliżający do niej. Wreszcie koniec tej męki. Przybiliśmy piątkę, podziękowaliśmy sobie za towarzystwo, jeszcze chwila rozmowy i pożegnaliśmy się. 


Po biegu nie było aż tak źle, oczywiście zmęczenie mięśniowe było, bo być musiało, ale nie było tragedii. Szybka przebierka i poleciałem na after party Run BlogFest organizowany przez Polska Biega wraz z Adidasem i Fundacją Maratonu Warszawskiego - jeszcze raz dzięki za zaproszenie i mam nadzieję, że do zobaczenia podczas kolejnych imprez tego typu.

 fot. PolskaBiega.pl

Na koniec powtórzę to co napisałem na początku i to o czym rozmawiałem przez drogę ze Sławkiem – nigdy więcej startu w maratonie bez odpowiedniego przygotowania, to nie ma sensu – jeszcze raz powtórzę – nie popełniajcie mojego błędu, nie róbcie tak!

środa, 10 czerwca 2015

37. PZU Maraton Warszawski - biegnę dla Fundacji Rak'n'Roll

Udało się, zebrałem minimum 300zł jakie Fundacja "Maraton Warszawski" ustaliła w systemie zgłoszeń charytatywnych.
To pierwszy raz gdy w Polsce spotkaliśmy się z tego typem zgłoszeń, powiem szczerze, że jest to coś co będę praktykował w przyszłości w miarę możliwości, oczywiście stawianych przez organizatorów. Na razie jest taka możliwość przy Maratonie Warszawskim, ale nie wykluczone, że pozostałe większe maratony w Polsce również włączą taką opcję zapisów.
37. PZU Maraton Warszawski - witamy na liście startowej!
Twój numer startowy to: 12032

No to czas już oficjalnie powiedzieć na głos - BIEGNĘ!!!
(również po życiówkę, dlatego zaczynam przygotowania, ale o tym już niebawem)

niedziela, 21 września 2014

32. Maraton Wrocławski (14/09/2014)

Jeżeli chodzi o mój Maraton Wrocławski to ze względu na wynik nie mogę uznać go za udany, ale gdyby spojrzeć na zabawę to już tak. A było to tak: pierwszych 13 kilometrów biegłem spokojnie, średnie tempo poniżej 5:20/km, tętno - drugi zakres, przy niewielkich podbiegach trochę wzrastało, ale zaraz wracało do normy. Na 14 kilometrze problemy żołądkowe, wymiotowałem dwa razy, zszedłem z trasy, by po paru minutach z powrotem na nią wrócić - uznałem, że tak szybciej dotrę do depozytu, w którym zostawiłem rzeczy. Kryzysów na trasie miałem sporo, spowodował to wcześniej wspomniane problemy żołądkowe, osłabienie oraz upał, który dawał się we znaki wielu biegaczom. Na każdym punkcie oblewałem się wodą z misek (wielkie dzięki dla Organizatora za taki pomysł). Kryzys trwał u mnie dopóki w okolicach 30km nie spotkałem na trasie swojego znajomego Łukasza z fundacji Spartanie Dzieciom (Jestes diamentem) i razem rozmawiając spokojnie biegliśmy dalej. Czas mijał szybciej, kilometry leciały. W pewnym momencie, tuż przed rynkiem, widząc knajpkę z ogródkiem stwierdziłem: "gdybym miał ze sobą jakąś kasę to usiadłbym sobie na chwilę na kawę", a on na to: "ja mam 20zł, jak coś to dawaj". Przebiegliśmy jeszcze kawałek i tuż przy runku usiedliśmy na jedno małe, zimne piwo. Ludzie przyglądający się nam patrzyli się dziwnie lub uśmiechali się, tak samo jak przebiegający obok nas inni uczestnicy maratonu. Jak to skomentował Łukasz: "zapłaciliśmy za 6h biegu, więc chcemy je wykorzystać". Ostatni łyk i w dalszą drogę. Wbiegając na Ostrów Tumski, zauważyłem znajomą już mi lodziarnie - Polish Lody - lody naturalne - wspomniałem, że to chyba najlepsze lody we Wrocławiu, o czym może świadczy długa kolejka, która jest tam chyba przez cały czas. Na szczęście ludzie w kolejce nas przepuścili, wzięliśmy po jednym i biegniemy dalej. Mijają kolejne kilometry, po drodze jeszcze robimy szybkie nagranie do Ice Bucket Challenge. Później już tylko spokojny bieg i na ostatnich metrach ostry finish. Wbiegłem na metę z czasem 4:35:35 - tyłka nie urywa, ale mając w głowie start za miesiąc w Poznaniu, nie chciałem szaleć i męczyć organizm w takich warunkach.
Na koniec jeszcze dodam, że biegłem przeziębiony (wstałem z zapchanym nosem i bólem gardła - cały czas jestem na lekach), z zapaleniem rozcięgna podeszwowego w prawej stopie i lekko naciągniętym achilesem w lewej nodze - to pokazuje, że można, trzeba tylko chcieć - biega się głową

ps. wiem, że dziwnie to wygląda, ale mam nadzieję, że zrozumiecie - zmęczenie, upał, mieliśmy już tak naprawdę wyjeb... na wszystko i aby ulżyć sobie w cierpieniu zaczęliśmy się wygłupiać, to piwo naprawdę postawiło mnie na nogi, praktycznie od razu przeszło wszystko

ps2. super mina na ostatnim zdjęciu

piątek, 22 sierpnia 2014

ALE - Active Life Energy

Zastanawiam się nad zakupem żeli na jesienne maratony i rozważam ostatnio popularne produkty ALE - Active Life Energy (www.alenergy.eu), korzystacie może z nich? możecie coś więcej napisać na ich temat, będę bardzo wdzięczny

Gdyby ktoś stosował również inne produkty ALE i chciałby się podzielić informacjami na ich temat to również chętnie poczytam

Mogą znaleźć się tacy, którzy napiszą mi, że to ryzyko stosowania żeli, których wcześniej się nie sprawdziło i poniekąd się z nimi zgodzę, nie powinno się tego robić, ale znam swój organizm na tyle dobrze i wiem, że w moim przypadku nie będzie żadnych problemów.

wtorek, 22 lipca 2014

6 tydzień przygotowań (14-20 lipca 2014)

To już półtora miesiąca przygotowań :) jest coraz lepiej :)


Poniedziałek 14 lipca
Wolne.


Wtorek 15 czerwca
Tydzień treningów rozpoczynam od spokojnego 8km biegu.
śr. tempo - 5:37/km


Środa 16 lipca
Treshold 4km+3km+2km+1km - szybkie odcinki biegane równo w tempie 4:40km - kiedyś biegałbym to w tempie ok. 4:10km, ale forma powoli wraca, z każdym kolejnym takim treningiem czuję się mocniejszy.
śr. tempo - 5:21/km

Czwartek 17 lipca
Po mocniejszym treningu spokojne 12 km.
śr. tempo - 5:46/km


Piątek 18 lipca
Wolne.

Sobota 19 lipca
Sobota = spokojny bieg i przebieżki :)
śr. tempo - 5:42/km


Niedziela 20 lipca
Niedziela tym razem to drugi zakres 3x6km, niestety organizm nie pozwolił na dokończenie treningu. Udało się przebiec pełne 2 sześciokilometrowe odcinki i połowę trzeciego, później posłuchałem swojego organizmu i zakończyłem trening. Gdy trochę odetchnąłem i rozpadało się postanowiłem się jeszcze przebiec te 2 km do domu :)
śr. tempo - 5:14/km
śr. tempo - 5:32/km


Podsumowanie
W tym tygodniu biegało mi się już zdecydowanie szybciej, co pokazuje średnia z całego tygodnia - średnio 7 sekund szybciej na kilometr niż w poprzednim tygodniu przy 3km więcej. Z każdym kolejnym tygodniem widzę poprawę. Bywają takie dni, że mógłbym wystartować w maratonie i zrobić życiówkę (przynajmniej tak się czuję), a bywają takie dni, że nie mam ochoty biegać, ale gdy już wyjdę i zrobię kilka kroków to nie mogę przestać :)
śr. tempo - 5:29/km

5 tydzień przygotowań (7-13 lipca 2014)

Dni i tygodnie mijają tak szybko, to już piąty tydzień przygotowań :)


Poniedziałek 7 lipca
Wolne.


Wtorek 8 lipca
Drugi zakres 2x5km. Wyszło bardzo fajnie, choć czuję jeszcze spore możliwości.
śr. tempo - 5:21/km


Środa 9 lipca
Po szybszym treningu spokojne 8km.
śr. tempo 5:41/km

Czwartek 10 lipca

Tak to już dość często bywa, że czwartek to spokojny bieg zakończony podbiegami i tak właśnie było w ten - 10km z 8 podbiegami
śr. tempo - 5:47/km


Piątek 11 lipca
Wolne.

Sobota 12 lipca
Sobota to także raczej spokojne biegi połączone z przebieżkami. Zaliczone 10,8km łącznie z 6 przebieżkami. Czułem się bardzo dobrze po dniu przerwy.
śr. tempo - 5:53/km


Niedziela 13 lipca
Mecz o 3 miejsce podczas mundialu w Brazylii wyszedł mi bokiem, sobotnią pizzę czułem przez całą niedzielę, więc trening zakończyłem 1km przed końcem. Zaplanowane miałem 22km BNP - 13+6+3 - bardzo lubię takie treningi, a mój organizm bardzo szybko się do nich przyzwyczaja i bardzo dobrze je znosi.
śr. tempo - 5:31/km


Podsumowanie
Po tygodniu odpoczynku przyszedł czas na pierwszy cięższy tydzień, biegało mi się bardzo dobrze i czuję się świetnie. Następne tygodnie mogą być tylko lepsze.
śr. tempo - 5:36/km