ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 29 września 2015

37. PZU Maraton Warszawski



37. PZU Maraton Warszawski już za nami :) bardzo cieszę się, że mogłem być jego częścią, niemniej jednak nie było tak kolorowo jakby to mogło się wydawać :)
Na początek mam mały apel, ostrzeżenie dla tych wszystkich, którzy planują start w maratonie, a wiedzą, że nie są przygotowani – nie popełniajcie mojego błędu! Nie startujcie! Odpuście! Jeszcze będzie wiele innych okazji, aby go przebiec, ale najważniejsze – przygotujcie się do niego! Maraton to nie jest bieg na 5 czy 10 kilometrów, który można pokonać z marszu z lepszym bądź gorszym czasem, to jest 42km i 195 – zapamiętajcie! Poświęćcie czas, aby odpowiednio się przygotować i go przebiec.

Wracając do mojego maratonu to tak jak napisałem wcześniej – nie byłem przygotowany na taki dystans. Wiedziałem o tym i zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe i że będę cierpiał. Pytanie tylko od którego kilometra, choć jeszcze idąc w niedzielny poranek do metra nie byłem w 100% przekonany czy pobiegnę, dopiero atmosfera, którą poczułem w metrze widząc wsiadających kolejnych biegaczy, a później już wszystko to co działo się pod stadionem. Moi znajomi wiedzieli, że od dłuższego czasu biłem się z myślami czy w ogóle startować. Wiedzieli, że jest mi ciężko, ale decyzję musiałem podjąć i podjąłem – biegnę. 
Dlaczego zdecydowałem się startować?
Powiem Wam szczerze, mówiłem to już wielu osobom – gdybym opłacił osobiście start to nie pobiegłbym na 100%. Ale skorzystałem z drugiej opcji udostępnionej przez Fundację Maraton Warszawski - akcji #BiegamDobrze i zebrałem wymagane minimum (z lekką nadwyżką), aby otrzymać pakiet i wystartować dla Fundacji Rak’N’Roll. Może to głupie (możecie mnie hejtować, mam na to wybiegane) ale to był główny powód dla którego wystartowałem. Głupio mi było napisać, że sorry ale nie mam ochoty biec. Nie chciałem zawieść tych osób, które przeznaczyły na ten cel choćby 1zł.

Może tutaj nasunąć się kolejne pytanie – dlaczego wiedząc, że mam pakiet nie przygotowałem się odpowiednio do tego startu?
Ciężko było mi się ostatnio zmobilizować do treningu. Klepałem tylko spokojnie kilometry, nie rozbiłem żadnych innych treningów, żadnego tempa, prawie zero podbiegów. Ewidentnie brakowało mi bata nad głową, osoby która w pewien sposób będzie mnie kontrolować i rozliczać z tego co robię. Dlatego postanowiłem to zmienić, ale o tym innym razem.  

Sam bieg miał on wyglądać tak, aby przebiec maraton jak najmniejszym nakładem sił i nic sobie nie zrobić. Na początku spokojne tempo w granicach 6:00/km. Biegłem ze znajomymi, rozmowy, śmiechy, zwiedzanie okolic w których bardzo rzadko bywam, przybijanie piątek z najmłodszymi kibicami na trasie. Ten power, który z nich płynie jest niesamowity. Nie ma szans, abyście to dzieciaki przeczytali, ale wielkie dzięki dla Was, nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy co tak naprawdę dla nas biegaczy, maratończyków robicie. Brawa również dla Waszych rodziców. Wracając do tematu biegu. Do 12km, czyli do mostu Świętokrzyskiego było super, czułem się cudownie, tętno bardzo spokojne, tutaj spotkałem Łukasza – Jesteś diamentem, który podbiegł kawałek ze mną i przy okazji strzeliliśmy sobie fotkę, dzięki Łuki. 

Tutaj niesiony trochę dopingiem przyspieszyłem i oderwałem się od znajomych. Przebiegamy przez Łazienki – uwielbiam tamtędy przebiegać – i do tego momentu było wszystko pięknie. Wbiegamy na Wisłostradę i od razu dostaję wiatrem po gębie – cytując hiphopowy zespół Molesta – „wiedziałem, że tak będzie”, w dodatku przez chyba 10km. Już pierwsze oznaki zmęczenia materiału pokazywało mi rosnące tętno. Tuż za stadionem Legii spotkałem kolejnego znajomego, który postanowił chwilę ze mną potruchtać, dzięki rozmowie zapomniałem, że biegnę maraton, zapomniałem o w mordę windzie. Zbieg do tunelu i pierwszy podbieg na którym widziałem już spacerujące osoby. Tutaj jeszcze było ok. Lecimy dalej. Gdy minąłem most Gdański już nie było kolorowo. W nogach czułem już te 25km i powoli przygotowywałem się na najgorsze. Wytrzymałem jeszcze 5km i łącznie po 30km (3h biegu) odpuściłem. Nie chciałem nic sobie zrobić, a też spotkałem właśnie biegającego kelnera, który był już w podobnym stanie jak ja. Postanowiłem mu potowarzyszyć przez chwilę, zamienić parę słów, odpocząć i pobiec dalej. Wyszło natomiast zupełnie coś innego, praktycznie przeszliśmy spory kawałek (może nawet ponad 10km), rozmawiając o wszystkim. Sławek, bo tak ma on na imię to bardzo przemiła osoba, przez ten czas na trasie poznałem go trochę i mam nadzieję, że jeszcze uda mi się go kiedyś spotkać, oby w innych, lepszych okolicznościach.
Tak spacerując obserwowałem mijających nas biegaczy i wypatrywałem znajomych, których zostawiłem jakieś 20-25km wcześniej. Dogonili mnie dopiero na 41km. 


Ostatnie 600-700m już biegliśmy i to dość żwawo – 4:50/km. Wbiegamy na metę (czas netto z sms-a 4h:46m:32s), o którą każdy z nas modlił się już od dłuższego czasu i odliczał każdy metr zbliżający do niej. Wreszcie koniec tej męki. Przybiliśmy piątkę, podziękowaliśmy sobie za towarzystwo, jeszcze chwila rozmowy i pożegnaliśmy się. 


Po biegu nie było aż tak źle, oczywiście zmęczenie mięśniowe było, bo być musiało, ale nie było tragedii. Szybka przebierka i poleciałem na after party Run BlogFest organizowany przez Polska Biega wraz z Adidasem i Fundacją Maratonu Warszawskiego - jeszcze raz dzięki za zaproszenie i mam nadzieję, że do zobaczenia podczas kolejnych imprez tego typu.

 fot. PolskaBiega.pl

Na koniec powtórzę to co napisałem na początku i to o czym rozmawiałem przez drogę ze Sławkiem – nigdy więcej startu w maratonie bez odpowiedniego przygotowania, to nie ma sensu – jeszcze raz powtórzę – nie popełniajcie mojego błędu, nie róbcie tak!

wtorek, 22 lipca 2014

6 tydzień przygotowań (14-20 lipca 2014)

To już półtora miesiąca przygotowań :) jest coraz lepiej :)


Poniedziałek 14 lipca
Wolne.


Wtorek 15 czerwca
Tydzień treningów rozpoczynam od spokojnego 8km biegu.
śr. tempo - 5:37/km


Środa 16 lipca
Treshold 4km+3km+2km+1km - szybkie odcinki biegane równo w tempie 4:40km - kiedyś biegałbym to w tempie ok. 4:10km, ale forma powoli wraca, z każdym kolejnym takim treningiem czuję się mocniejszy.
śr. tempo - 5:21/km

Czwartek 17 lipca
Po mocniejszym treningu spokojne 12 km.
śr. tempo - 5:46/km


Piątek 18 lipca
Wolne.

Sobota 19 lipca
Sobota = spokojny bieg i przebieżki :)
śr. tempo - 5:42/km


Niedziela 20 lipca
Niedziela tym razem to drugi zakres 3x6km, niestety organizm nie pozwolił na dokończenie treningu. Udało się przebiec pełne 2 sześciokilometrowe odcinki i połowę trzeciego, później posłuchałem swojego organizmu i zakończyłem trening. Gdy trochę odetchnąłem i rozpadało się postanowiłem się jeszcze przebiec te 2 km do domu :)
śr. tempo - 5:14/km
śr. tempo - 5:32/km


Podsumowanie
W tym tygodniu biegało mi się już zdecydowanie szybciej, co pokazuje średnia z całego tygodnia - średnio 7 sekund szybciej na kilometr niż w poprzednim tygodniu przy 3km więcej. Z każdym kolejnym tygodniem widzę poprawę. Bywają takie dni, że mógłbym wystartować w maratonie i zrobić życiówkę (przynajmniej tak się czuję), a bywają takie dni, że nie mam ochoty biegać, ale gdy już wyjdę i zrobię kilka kroków to nie mogę przestać :)
śr. tempo - 5:29/km

Przerwany trening

I po raz kolejny w tym roku spotyka mnie pech ile można ledwo zacząłem trening, a już musiałem go skończyć, przebiegając przez pasy, spojrzałem na samochody przejeżdżające na zielonej strzałce i wtedy źle stanąłem nauczony ostatnim razem i straconymi dwoma tygodniami, od razu przerwałem trening i spokojnym spacerem wróciłem do domu. Póki co kostka nie spuchła, ale zimny okład już zrobiony.

niedziela, 6 lipca 2014

4 tydzień przygotowań (30.06-06.07)

Ten tydzień powinien nazywać się tygodniem lżejszych obrotów :)


Poniedziałek 30 czerwca
Wolne.


Wtorek 1 lipca
Bardzo spokojne 12 km. Biegło mi się cudownie, nawet nie chciałem kończyć treningu, no ale nie można przesadzać, trzeba oszczędzać siły na kolejne treningi.
śr. tempo - 5:55/km


Środa 2 lipca
Wolne.

Czwartek 3 lipca
Już nie było tak łatwo jak we wtorek - 18km BNP (10+5+3). Bieg z narastającą prędkością jest chyba jednym z podstawowych treningów w przygotowaniach do maratonu, również jednym z cięższych, ale nie ukrywam, bardzo lubię takie treningi, choć lepiej nie biec koło mnie ostatnich kilometrów, gdy potrafię sobie trochę poprzeklinać pod nosem :)
śr. tempo - 5:31/km


Piątek 4 lipca
Wolne.

Sobota 5 lipca
10,6km łącznie z przebieżkami 10x100m. Po drodze mijałem swojego fryzjera i gdy wbiegłem spytać czy mogę się pojawić później na strzyżenie, usłyszałem, że teraz lub dopiero w poniedziałek - zostałem, a później śmignąłem przebieżki :)
śr. tempo - 5:48/km


Niedziela 6 lipca
Niedziela to tym razem drugi zakres 2x6km. Tak samo jak w sobotę wstałem wcześniej i już o 7 byłem w trasie. Biegło mi się bardzo fajnie, czasami sam musiałem się hamować, bo potrafiłem nieźle przyspieszyć. 18km minęło bardzo szybko.
śr. tempo - 5:25/km


Podsumowanie
Ten tydzień był tygodniem odpoczynku, co pokazuje ilość jednostek treningowych - 4, a nie pięć, a co za tym idzie, również kilometraż - tylko niecałe 59km. Ale czuję, że było mi to potrzebne. Teraz przede mną trzy ciężkie tygodnie pracy - więcej drugiego zakresu, BNP :) Trzymajcie kciuki żebym to przeżył :) Póki co nie planuję żadnych startów, skupiam się tylko na treningu i odbudowywaniu formy. Pierwszy poważny start to BMW Półmaraton Praski, który pokaże na co mnie stać w jesiennych maratonach. Trzymajcie kciuki, aby było dobrze :)
śr. tempo - 5:37/km

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Trzeci tydzień przygotowań (23-29 czerwca 2014)

Już trzeci pełny tydzień przygotowań. Z każdym dniem czuję się lepiej. Niestety mundial i mała ilość snu trochę przeszkadzają mi w realizacji planów treningowych - na szczęście mistrzostwa świata są już bliżej końca niż początku :) To był prosty tydzień, choć męczący, dlatego najbliższy tydzień to tylko 4 dni treningowe i mniejszy kilometraż.


Poniedziałek 16 czerwca
Wolne - trochę ćwiczeń siłowych.

Wtorek 17 czerwca
Nie czułem się za dobrze, w nogach miałem poniedziałkowe ćwiczenia siłowe i nogi nie niosły. Rozgrzewka, 3x3km, schłodzenie i do domu.
śr. tempo - 5:23/km

Środa 11 czerwca
Spokojny, regeneracyjny bieg - 10km.
śr. tempo - 5:28/km

Czwartek 12 czerwca
14km spokojnego biegu łącznie z podbiegami na Agrykoli - 10x100m. Zdecydowanie lepiej biegało mi się podbiegi niż spokojnie po płaskim.
śr. tempo - 6:02/km

Piątek 13 czerwca
Wolne.

Sobota 14 czerwca
11,8km łącznie z przebieżkami 10x100m.
śr. tempo - 5:41/km

Niedziela 15 czerwca
To miał być trening tygodnia. Czekałem na ten dzień już od poniedziałku. Bieg z narastającą prędkością - 13km-6km-3km. Niestety sobotnie popołudnie i wieczór oraz 5-6h snu dało znać o sobie w okolicach 15km. Pogoda także pomogła, odwodniłem się i niestety nie byłem w stanie kontynuować treningu, a przy najmniej postanowiłem nie zrobić sobie krzywdy i odpuściłem.
śr. tempo - 5:41/km

Podsumowanie
Kolejny tydzień za mną. Niestety końcówka nie była taka jak być powinna, teraz tydzień lżejszego treningu, a następnie 3 mocne tygodnie. Wyszło mi łącznie 71km, a w całym czerwcu 226km - jak na pierwszy miesiąc przygotować to dobry wynik.
śr. tempo - 5:39/km

sobota, 17 maja 2014

"Oddany" historia Team'u Hoyt

Właśnie skończyłem czytać książkę o Team'ie Hoyt - "Oddany".
Jest to historia o miłości ojca do syna, o tym ile można poświęcić, aby zapewnić swojem dziecku normalne życie, o problemach, które trzeba przetrwać.

Ta książka to przede wszystkim motywacja dla każdego z nas, pokazuję że naprawdę możemy zrobić wiele, trzeba tylko chcieć i walczyć o swoje marzenia. Hasło Team'u Hoyt to: "Yes You Can!".

Historia w tej książce jest bardzo wzruszająca, a jednym z najbardziej wzruszających momentów jest list Rick, w którym dziękuję swojemu ojcu.

Musicie to przeczytać!!!

piątek, 2 maja 2014

"Bieganie jest proste" Krzysztof Mizera - recenzja książki

Ostatnio dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Foksal Sp. z o.o. trafiła do mnie książka Krzysztofa Mizery - "Bieganie jest proste".

Książka bardzo mnie zainteresowała. Już przeglądając spis treści byłem ciekaw co czeka na mnie w poszczególnych rozdziałach. Tematów jest sporo, poprzez informację od czego powinniśmy zacząć przygodę z bieganiem, dalej idąc przez fizjologię i kończąc na akademii biegacza, gdzie znajdziemy informację jak prawidłowo dobrać obuwie, jak powinniśmy biegać, plany treningowe oraz żywieniowe. 

Większość informacji skierowana jest dla osób początkujących (jeżeli można ich tak nazwać), które pomogą im na starcie. Dowiedzą się jak odpowiednio się ubrać dopasowując strój do panującej pogody, jak przeprowadzić rozgrzewkę, trening, rozciąganie po treningu oraz wiele, wiele innych porad, które pomogą im czerpać radość jaką niesie ze sobą bieganie. Zapamiętajcie - BIEGANIE JEST PROSTE!!!

Nazwałbym tą książkę podręcznikiem dla rozpoczynających przygodę z bieganiem i gorąco polecam jej lekturę.

ps. jest jedna rzecz, która mnie denerwowała, mianowicie chodzi o słowo jogging, pojawiało się dość często jako synonim słowa bieganie - może nie biegam wybitnie szybko, ale na pewno nie jestem joggerem :) słowo jogging kojarzy mi się z bardzo wolnym truchtem, na pewno joggingiem nie nazwiemy również biegu na 10km podczas zawodów.

O Autorze:
Dr Krzysztof Mizera - absolwent AWF oraz UW, wykładowca na wyższych uczelniach, fizjolog sportowy oraz doradca żywieniowy. Współpracuje m.in. z reprezentantami Polski, olimpijczykami, piłkarzami, ale też z amatorami podejmującymi aktywność fizyczną. Uczestnik 5 półmaratonów i kilkudziesięciu biegów na 10km. Jest autorem ponad 100 publikacji z zakresu fizjologi i żywienia w sporcie.

czwartek, 13 lutego 2014