ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

sobota, 10 maja 2014

"Trzy mądre małpy" - Łukasz Grass

Właśnie skończyłem

Super lektura "Trzy mądre małpy" Łukasza Grassa to książka, w której autor opowiada historię swojej przemiany, porzucenia pracy w telewizji, o tym ile poświęcenia wymaga trening, ale z drugiej strony jak można go połączyć z życiem prywatnym, tak aby bliscy nie cierpieli na naszych zamiłowaniach. Myślę, że każdy z nas znajdzie w tej książce coś dla siebie, każdy może wynieść z niej wiele dobrego. Nie będę o niej się rozpisywał, po prostu trzeba ją przeczytać! GORĄCO POLECAM!!!

piątek, 2 maja 2014

"Bieganie jest proste" Krzysztof Mizera - recenzja książki

Ostatnio dzięki uprzejmości Grupy Wydawniczej Foksal Sp. z o.o. trafiła do mnie książka Krzysztofa Mizery - "Bieganie jest proste".

Książka bardzo mnie zainteresowała. Już przeglądając spis treści byłem ciekaw co czeka na mnie w poszczególnych rozdziałach. Tematów jest sporo, poprzez informację od czego powinniśmy zacząć przygodę z bieganiem, dalej idąc przez fizjologię i kończąc na akademii biegacza, gdzie znajdziemy informację jak prawidłowo dobrać obuwie, jak powinniśmy biegać, plany treningowe oraz żywieniowe. 

Większość informacji skierowana jest dla osób początkujących (jeżeli można ich tak nazwać), które pomogą im na starcie. Dowiedzą się jak odpowiednio się ubrać dopasowując strój do panującej pogody, jak przeprowadzić rozgrzewkę, trening, rozciąganie po treningu oraz wiele, wiele innych porad, które pomogą im czerpać radość jaką niesie ze sobą bieganie. Zapamiętajcie - BIEGANIE JEST PROSTE!!!

Nazwałbym tą książkę podręcznikiem dla rozpoczynających przygodę z bieganiem i gorąco polecam jej lekturę.

ps. jest jedna rzecz, która mnie denerwowała, mianowicie chodzi o słowo jogging, pojawiało się dość często jako synonim słowa bieganie - może nie biegam wybitnie szybko, ale na pewno nie jestem joggerem :) słowo jogging kojarzy mi się z bardzo wolnym truchtem, na pewno joggingiem nie nazwiemy również biegu na 10km podczas zawodów.

O Autorze:
Dr Krzysztof Mizera - absolwent AWF oraz UW, wykładowca na wyższych uczelniach, fizjolog sportowy oraz doradca żywieniowy. Współpracuje m.in. z reprezentantami Polski, olimpijczykami, piłkarzami, ale też z amatorami podejmującymi aktywność fizyczną. Uczestnik 5 półmaratonów i kilkudziesięciu biegów na 10km. Jest autorem ponad 100 publikacji z zakresu fizjologi i żywienia w sporcie.

piątek, 4 kwietnia 2014

9. PZU Półmaraton Warszawski - krótki opis

Zbierałem się i zbierałem, aby napisać krótką relację z 9. PZU Półmaratonu Warszawskiego. 

Jak wspominałem wcześniej nie miałem żadnego czasowego celu. Moim celem było ukończenie. Tak, ukończenie. Trochę to wydaję się może i dziwne u osoby, która ma na koncie już kilka półmaratonów i dwa maratony. Niestety przez ostatnie problemy zdrowotne (ciągle nie wiem co mi jest, najprawdopodobniej astma, ale wszystko wyjaśni się po badaniach, które już niebawem).

Już w domu, po przebudzeniu czułem bieg. Zawsze gdzieś on siedzi we mnie. Idąc do metra i widząc podążających w tym samym kierunku innych biegaczy zaczynało do mnie jeszcze bardziej docierać, że to będzie wyjątkowy dzień. Z każdą kolejną stacją metro coraz bardziej wypełniało się osobami z numerami startowymi, z workami z pakietu startowego. Wszyscy wysiedli na te samej stacji - metro Centrum. Pociąg opustoszał. Następnie przesiadka do kolei. Peron cały wypełniony ludźmi. Podjeżdża pociąg. Jak myślicie, jak się nim jechało? Jako, że byłem z jednym z ostatnich szczęśliwców, którzy wsiedli, to z zewnątrz pewnie wyglądałem jakbym był rozgnieciony na szybie. 

Wysiadka na stacji Stadion i szybko do depozytów. Do startu była już niecała godzina. Szybka zmiana stroju i czas udać się w stronę startu. Krótka rozgrzewka i poszukiwanie znajomych. Niestety nikogo nie wypatrzyłem, za to wypatrzył mnie znajomy, który planował szybki bieg w granicach 1h:30m. 

Ustawiłem się w strefie 2h:00m  celem było dobiegnięcie bez żadnych problemów zdrowotnych oraz zejście poniżej 2h. 

Godzina 10 i start. Minęło ponad 10 minut zanim minąłem linię startu i spokojnym tempem pokonywałem pierwsze metry biegu. 

Pamiętam prawie każdą sekundę biegu, ale nie będę Was zanudzał wizytą w ToiToi-u, myślom jakie przechodziły mi przez głowę, gdzie przyspieszałem, gdzie zwalniałem, przejdźmy do końcówki biegu. 

Cały czas oszczędzałem siły na końcówkę, bieg miał się zacząć dla mnie po podbiegu na Agrykoli. Ten ponad 400m podbieg dał się wielu osobom we znaki. W al. Ujazdowskich starałem się uspokoić oddech, troszkę odpocząć i szykowałem się do finishu. Z każdym krokiem przyspieszałem, ale prawdziwy finish zaczął się od 18km. Dwudziesty i dwudziesty pierwszy kilometr przebiegłem o minutę szybciej niż pierwsze 17km. 

W końcu upragniona meta i wiecie co najbardziej utkwiło mi w pamięci z całego biegu?
Gdy dzieci stojące przy trasie wystawiały ręcę, aby przybić im "piątkę" i ich piękna, szczera radość gdy ktoś to zrobił. Ten widok był bezcenny.