ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

sobota, 9 kwietnia 2016

11. PZU Półmaraton Warszawski - nowa życiówka

11. PZU Półmaraton Warszawski miał być przełomowy w moim bieganiu. Od 6 miesięcy współpracuję z trenerem, wykonałem bardzo ciężką pracę, aby przygotować się właśnie na ten bieg. Tysiące przebiegniętych kilometrów, setki treningów i godzin poświęconych na przygotowanie - a to wszystko po to, aby spróbować na początek swoich sił na dystansie półmaratonu.



Ostatnim dniom przed startem towarzyszył coraz większy stres, coraz więcej myślałem o samym biegu, jak mi pójdzie, czy dam radę pobiec jak sobie zakładałem wspólnie z trenerem, czy aby nie przesadził z tempem itd. Pozostało tylko dobrze się wyspać przed startem i pobiec. Noc minęła spokojnie, choć spać położyłam się dopiero ok. północy. Pobudka przed 7, na śniadanie tak, jak przez dłuższy czas ma to miejsce zjadłem torebkę ryżu. Popiłem kawą i położyłem się jeszcze na chwilę. Krótki relaks przy muzyce, kabarecie i w drogę.

Uwielbiam moment drogi na start, każda kolejna stacja metra to kolejna grupa biegaczy, w pewnym momencie był już nas tłum. Poczułem pierwsze emocje związane z biegiem, powoli zaczynałem łapać atmosferę zawodów. Gdy dotarłem na pl. Trzech Krzyży wszystko zaczęło we mnie buzować. Szybko do depozytu, przebierka i lecimy na rozgrzewkę. 1km spokojnego biegu, krótkie rozciąganie, drugi km powrotny i szybko do swojej strefy, bo start za 2min. Skok przez barierki i jestem przy pacemakerach na 1:30. Odliczanie, strzał i poszli.



Początek biegu to bardzo duży tłok, tempo bardzo szarpane, sporo wyprzedzania, slalomu, aby tylko nie zostać gdzieś zablokowanym i nie stracić sekund, które mogą decydować do wyniku. Już wtedy mijałem tzw. "spowalniaczy", którzy jak zwykle nie potrafią stanąć w swojej strefie i przeszkadzają innym biegaczom. Jak wspomniałem szarpane tempo utrzymywałem przez pierwsze 3km (kolejno - 4:23, 4:10, 4:20). Później zaczęło robić się już luźnej i już zostały osoby, biegnące w podobnym tempie. Podobno przy Grobie Nieznanego Żołnierza była orkiestrą - nie pamiętam, nie zarejestrowałem tego, a było to na 2-3km 

fot. fotomaratom.pl

Kolejne km musiały być już w zakładanym tempie, a może lekko szybciej, aby odrabiać powoli to co straciłem na początku. Kolejne 4km to: 4:09, 4:12, 4:04, 4:10. Znalazłem się już po praskiej stronie Warszawy. Momentami wiało, niestety nie miałem się za kim schować i przytrzymać, bo na tym etapie towarzyszyły mi osoby biegnące minimalnie wolniej (przeskakiwałem od grupki do grupki) lub szybciej, których nie mogłem dojść. Powoli też zaczynało mnie dokładać lekkie osłabienie - wiedziałem, że z żelem lepiej jeszcze poczekać, póki co starać się utrzymać tempo i nie myśleć o zmęczeniu. Po chwili przeszło i walczyłem dalej o wymarzony wynik.
fot. fotomaratom.pl

Dobierając do połowy, spojrzałem na zegarek, szybko przekalkulowałem jaki wynik mogę mieć na mecie, ile mam zapasu do 1:30 i wiedziałem, że nie mogę odpuścić. Na 12km zjadłem żel. Byłem już zmęczony, ale starałem się biec dalej. Od czasu do czasu mocniej zawiało i to były momenty kiedy raz czy drugi przeszło mi przez głowę, aby odpuścić, zwolnić do 4:30 i dojechać tak do mety. Chwilę później przekaz z głowy - lecimy dalej, nie dopuszczamy, walka do końca, nie po to pracowałem tak ciężko, aby teraz tak łatwo rezygnować. Dobrze, że głową jeszcze pracowała. Kilometry od 8 do 13 pokonałem w czasach: 4:11, 4:13, 4:18, 4:13, 4:11, 4:15.

fot. fotomaratom.pl

Lekki podbieg przy Stadionie Narodowym w kierunku mostu Świętokrzyskiego połączony z wiatrem w twarz wcale nie pomagał. Ulgę poczułem dopiero na samym moście, gdzie pojawili się kibice i oddawali mocy. Był to jeden z lepiej dopingujących odcinków na trasie. Ból chwilowo ustąpił, przybyło energii, cytując klasyków komentatorskich kolarstwa: "pchamy, pchamy, pchamy" do mety. Wbiegając na ul. Rozbrat ponownie głośny doping, a wśród kibiców znajomi, którzy dali mi ogromnego kopa, wiedziałem, że nie mogę odpuścić, muszę dobiec do mety (czas był w tej chwili mało ważny, jeżeli się nie uda złamać 1:30 - nie będzie tragedii, ale walczyć muszę!). Przebiegamy przez Agrykolę, później Łazienki Królewskie - moje tempo spadło, jakbym już oszczędzał siły na końcówkę i podbieg. Wybiegamy z Łazienek i nawrotka w stronę podbiegu - w bramie parku doping od Fundacji Rak'n'Roll (#BiegamDobrze). Tempo od 14km do 19km: 4:20, 4:14, 4:16, 4:21, 4:24, 4:16.

fot. fotomaratom.pl

Początek 20km i początek podbiegu, jeszcze na ul. Sulkiewicza, lekko pod górkę, skręcam w ul.Belwederską i wyrasta przede mną górka, której nie lubię (zdecydowanie wolałbym podbieg na Agrykoli). Tempo spadło już znacząco do 4:36, a ten 20km zamknąłem w 4:31. Na podbiegu znajomi, ponownie doping dał mi siły (Tomek, który tam stał powiedział mi później, że jeszcze nigdy nie widział mnie tak zmęczonego). 


Szybki rzut oka na zegarek i łączny czas biegu, kalkulacja i już wiem, że muszę biec mocno, aby osiągnąć cel. No więc lecimy. Uważam żeby nie przegiąć i żeby mnie nie odcięło na finishu. Meta była coraz bliżej, coraz lepiej było ją widać, spoglądałem na zegarek, sekundy leciały jak szalone, drogi bywało powoli. W końcu decyzja - ogień, jestem na pograniczu 1:30, może zabraknąć kilku sekund, nie mam nic do stracenia, walka!!! 21km w 4:05. Ostatnie metry to już tempo w granicach nawet 3:30.

Wpadam na metę, łapię czas na zegarku, następnie oddech i spoglądam na wyświetlacz mojego Garmina - 1:29:57 :) 

fot. fotomaratom.pl

JEEEEEEEEEEEEEESSSSSSSSSTTTTTTTTTT!!!!!!!
Udało się!!!!!




Po zmaganiach na trasie przyszła pora na smakołyki, czyli to co tygryski lubią najbardziej - pizza :)



ps. oficjalny czas to 1:29:56 :)

ps2. gratuluję tym wszystkim, którzy tu dotarli :)

niedziela, 3 kwietnia 2016

Pół roku za nami

Właśnie dziś mija pół roku odkąd porzuciłem rekreacyjne bieganie i nawiązałem współpracę z trenerem, aby jeszcze póki mogę spróbować pobiegać trochę szybciej. 

Efekty widoczne są zarówno okiem (sylwetka) jak i w wynikach (5km w styczniu zrobiłem poniżej 21min). Porównując także tempo spokojnych wybiegać to przez te 6 miesięcy wzrosło o 1min (sporo!). W międzyczasie także sporo się nabiegałem (poniżej wszystko rozpisałem). Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Jeszcze niedawno ważyłem więcej, biegałem wolniej, a tymczasem biegam na tempach o których jeszcze nie tak dawno mogłem tylko pomarzyć. 

Nie mówiłem o tym nikomu, ale nie zdajecie sobie sprawy ile razy miałem ochotę rzucić to wszystko i odpocząć, nie biegać przez kilka dni, złapać świeżość zarówno fizyczną jak i psychiczną. Za każdym razem przypominałem sobie, że zaufałem Marcinowi, jego doświadczeniu i wiedziałem, że dana jednostka treningowa ma jakiś konkretny cel, nie mogę jej opuścić. Oczywiście wszystko na bieżąco konsultowałem, opisywałem (i dalej to robię) każdy trening, jak się czułem, jak znosiłem obciążenia. Im więcej dokładnych informacji dla niego, tym lepiej dla mnie. Współpraca z Marcinem to naprawdę przyjemność (mimo cierpienia na treningach).

Jak zobaczycie na końcu liczby nie mogą kłamać, moja zmiana jest znacząca. Teraz tylko czas pokazać podczas zaplanowanych starów pokazać na co mnie stać w obecnym czasie, a później już powoli myśleć o jesieni i maratonie.

Mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele miesięcy tak owocnej współpracy i życzę sobie i trenerowi samych sukcesów. Trzymam kciuki za Londyn i Rio. Będzie dobrze :)

Na koniec podsumowanie trochę cyferek:

Kilometraż:
Październik 2015 - 202,72km
Listopad 2015 - 239,25km
Grudzień 2015 - 243,96km
Styczeń 2016 - 266,37km
Luty 2016 - 300,55km
Marzec 2016 - 337,85km
Łącznie: 1590,70km

Średnie tempo biegów:
Październik 2015 - 5:38/km
Listopad 2015 - 5:13/km
Grudzień 2015 - 5:10/km
Styczeń 2016 - 5:07/km
Luty 2016 - 5:04/km
Marzec 2016 - 4:53/km

Waga:
Październik 2015 - 116kg
Marzec 2016 - 97kg


sobota, 2 kwietnia 2016

Kolejny KONKURS

Pisałem ostatnio o poszukiwaniu muzyki zarówno relaksacyjnej, jak i motywacyjnej przed bieganiem - poszukiwania idą mi słabo, więc chciałbym poprosić Was o pomoc.

Dla osoby, której utwór przypadnie mi najbardziej do gustu mam książkę "Przepis na bieganie".

Swoje propozycję wrzucajcie na fanpage'u pod postem o konkursie.

Na zgłoszenia czekam do godziny 18 :)


Przypominam również o wcześniejszej zabawie w typowanie mojego wyniku podczas 11. PZU Półmaratonu Warszawskiego