ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

niedziela, 9 listopada 2014

"Slow jogging"

Kilka dni temu przeczytałem książkę "Slow Jogging. Japoński sposób na bieganie, zdrowie i życie" autorstwa Hiroaki Tanaki i Magdaleny Jackowskiej - Wydawnictwo Galaktyka.
Powiem szczerze, że bardzo sceptycznie podchodzę do tego typu rzeczy, ale po przeczytaniu książki mam wielką ochotę spróbować tego wszystkiego o czym piszą autorzy. Książka ma 60 stron, więc przeczytanie jej nie zajmie wielu godzin, dlatego też bardzo polecam tą lekturę. Czasami warto się zwolnić i spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy.
I tak właśnie dziś próbowałem pobiec przez chwilę w tempie "niko niko" na przebudzenie i wiem, że od czasu do czasu będę do tego wracał.
Niemniej jednak tą metodę biegania bardzo polecałbym wszystkim rozpoczynającym przygodę z bieganiem. Ma ono sprawiać przyjemność, a nie mamy od razu katować się treningami, które robią osoby biegające już dłuższy czas.

Gdybyście mieli dokładne pytania odnośnie slow joggingu to możecie w tej sprawie pisać Mateusz Jasiński - Bieganie stylem życia, który również współpracował przy tej książce

Bieg na Kasprowy

Bieg na Kasprowy - główny cel wypadu do Zakopanego, debiut w biegach górskich
Pierwsze kilometry do Kuźnic to spokojny bieg, lekko ponad 6min/km. Biegłem do ok. 2,5km, później był już marszobieg. Czułem w nogach, że mogę biec dalej ale grozi to całkowitym brakiem sił w granicach 6-7km, starałem się zaoszczędzić maksymalnie dużo sił na ostatnie ok. 3,5km, czyli odcinek od stacjo przesiadkowej kolejki na Kasprowy. Na ten punkt dotarłem po lekko ponad 43min i tu zaczęła się walka ze swoim organizmem. Nie pamiętam kiedy tak piekły mnie czworogłowe. Momentami zwalniałem maksymalnie, ale starałem się nie zatrzymywać. Niestety zaczęły pojawiać się momenty, gdy już musiałem to zrobić. Tempo siadało proporcjonalnie do wysokości na jakiej się się znajdowałem. Od pewnego momentu biegliśmy, a dokładnie mówiąc wchodziliśmy w chmurach, króre przykrywały szczyt. Im było wyżej, tym było chłodniej, a ja w krótkim rękawku, więc trzeba było się ruszać, dlatego przerwy były bardzo krótkie. Szybki odpoczynek dla czworogłowych, szybki masaż i dalej w drogę. Ostatni kilometr mija chyba najdłużej. Kolejne tabliczki, określające odległość do mety - 900m, 800m, 700m...200m, 100m mijały bardzo wolno - trwało to całą wieczność
Ostatnie 50-100m zasuwałem już głową, mięśnie piekły jakby nogi mi się paliły, ale widząc już metę musiałem jakoś dociągnąć.
Linia mety minięta z czasem 1h:43m:59,5s. Szybko do kolejki zjeżdżającej w dół. W budynku na szczycie czekał posiłek w postaci połowy banana i kubeczek ciepłego napoju. Czekając na kolejkę szybkie rozciąganie, dzięki któremu wszystkie bóle przeszły. Przemarznięty wsiadłem do kolejki, gdzie trafiliśmy na sympatyczne towarzystwo, dzięki nim podróż w dół minęła szybko. Ustaliliśmy, że z Kuźnic biegniemy w dół, aby się rozgrzać. Wysiadamy i biegniemy szybko w dół, czasami nawet poniżej 4min/km, co oznacza, że szybko się zregenerowałem i byłem gotowy na mocniejszy wysiłek. W domu szybka kąpiel i udaliśmy się na obiad do COS-u Zakopane.
Nie dostaliśmy medalu (dostawali go tylko najlepsi), szkoda, bo byłaby to fajna pamiątka, ale pakiet startowy wynagrodził wszystko.
Wiem jedno i ustaliliśmy już to, wracamy tam za rok!!! Zbieramy większą ekipę i chętnie połączymy to z dłuższym wypadem i wędrówkami górskimi, jacyś chętni?

I PZU Cracovia Półmaraton Królewski

Wyjazd do Krakowa początkowo miał być rekreacyjny i bieg jako zając, niestety plany się zmieniły i już wiedziałem, że biegnę sam. W między czasie wyszedł mi w sobotę pierwszy wyjazd na cmentarz przed świętami. Pobudka po 3 rano i ponad 300km dały się odczuć. O 23:45 wsiadałem i o 4:40 w niedzielę miałem być w Krakowie. Dzięki zmianie czasu mieliśmy jeszcze godzinny postój w Kielcach, aby wyrównać godziny podróży (bus jechał dalej do Zakopanego).

Ok. 5 rano byłem w Krakowie, przywitała mnie mgła, którą widzieliście na fotkach. Spacer po rynku, trasa już przygotowana, pracownicy obsługi powoli pojawiali się na rynku i kończyli przygotowania do biegu. Darmowa kawa na pobudzenie w McDonaldzie na Dworcu razem z bezdomnymi (czyt. mieszkańcami dworca), a później druga kawa i tosty na śniadanie już na Szewskiej. Następnie udałem się na stadion Wisły Kraków odebrać pakiet. Zostałem już tam na dłuższą chwilę, przebrałem się w strój do biegu i na niecałą godzinę złożyłem rzeczy w depozycie i udałem się na start. Idąc czułem lekki ból w achillesie i bałem się, że przeszkodzi mi on w normalnym biegu. Na szczęście po 2km rozgrzewki i kilku ćwiczeń sprawności biegowej ból przeszedł, bądź pod wpływem adrenaliny zapomniałem o nim. Oczekiwanie na start to najgorszy okres, czas płynie tak wolno, tym razem było podobnie.

W końcu wybiła 11, wystartowaliśmy. Początek wolny, pierwsze kilkaset metrów, patrzę na zegarek, a tam tempo ponad 5:50 - wolno. Za wolno! Trzeba przyspieszyć i pierwszy kilometr wszedł 5:17, kolejny już 5:10, a trzeci 5:04. Postanowiłem spróbować rozłożyć bieg na trzy 7km części i tak pierwsze 7km pokonałem w 35:47 (śr. 5:06), drugie w 34:54 (śr. 4:59), a ostatnie w 34:44 (4:58). Udało mi się, choć zadecydował o tym ostatni kilometr przebiegnięty w 4:48, gdy już nogi mi padały.

Przed biegiem zapoznałem się z profilem trasy i wiedziałem o jednym dłuższym podbiegu, na rynek, ale nie zauważyłem, że w sumie co chwilę będą podbiegi i zbiegi, bardzo dużo zakrętów o 180 stopni, które wybijały całkowicie z rytmu. Podobnie z kostką brukową, której także było sporo na trasie.

Czy miałem jakiś kryzys? Oczywiście, nie jeden. Kilka razy łapała mnie kolka, ale wystarczyło zwolnić na chwilę i przechodziło - na szczęście. Od 10km myślałem żeby się zatrzymać, ale zaraz pojawiała się myśl - zwolnij, ale się nie zatrzymuj! I tak robiłem do samej mety, choć nie zawsze
To zwalnianie mi wychodziło, bywało, że przyspieszałem . Także od 10km mocno chciało mi się siku, szukałem na trasie ToiToia, ale jakoś nie wypatrzyłem, więc albo zapominał o tym albo naprawdę ich nie było wzdłuż trasy.

Miałem ze sobą jeden żel, ale go nie użyłem, również nie skorzystałem z żadnego jedzenia i picia na trasie, jakoś nie czułem potrzeby, biegło mi się dobrze bez tego.

Wynik jaki osiągnąłem 1:46:30 jest ponad moje oczekiwania patrząc na to, że od ponad miesiąca w ogóle nie trenuję, przez dwa poprzedzające weekendy dostałem trochę w kość - Poznań Maraton i Bieg na Kasprowy - brak snu przez 31h (teraz jak to piszę to jest ich już 39), kilka kontuzji, które trzymają się mnie i nie chcą puścić.

Na koniec chciałbym podziękować kibicom na trasie, szczególnie tym na Rynku, przy których dopingu gnałem po 4:30/km, co odczułem jak ich tylko zabrakło, a także tym na mecie, gdy podczas mojego standardowego finishu na maksa, gdy widzieli, że gonię jeszcze dwie osoby dopingowali i dodawali sił.

Specjalne podziękowania także dla tych wszystkich, którzy życzyli mi powodzenia, choćby na fan page'u - nie będę Was wymieniał z imienia i nazwiska, wiecie o kogo chodzi - dodajecie mi sił, motywacji, dzięki Wam ukończyłem już kilka biegów podczas, których miałem ochotę zrezygnować, ale te Wasze życzenia zawsze dodawały mi motywacji do dalszej walki.

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłem, ciekawe ile z was tu dotarło, aż korci mnie to sprawdzić, tylko w jaki sposób?
Wpiszcie w komentarzu na samym początku znak zapytania (?), jeżeli nie chcecie tego komentować to wystarczy sam - ?.

Teraz wracam już do Warszawy, siedzę w Polskim Busie i właśnie skończyłem opisywać Wam relację z biegu - ciężko robi się to na telefonie, ale przyzwyczaiłem się.

Jak dotrę do domu to wrzucę dane z zegarka na kompa, a później tutaj to zobaczycie jak to wyglądało.

"Płynę, jadę, biegnę"

cytat, który ostatnio zamieściłem na fan page'u pochodził z biografii braci Browlee - Alistair Brownlee i Jonathan Brownlee - brytyjskich trithlonistów, czołówka światowa.
od ponad roku myślę o starcie w triathlonie i po przeczytaniu tej książki myślę o tym jeszcze intensywniej.

wspaniała historia dwóch najlepszych brytyjskich triathlonistów ze ścisłej światowej czołówki opowieść w książce pokazuje, że je to dwójka zupełnie normalnych ludzi z pewną obsesją. Obsesją, którą jest triathlon, bez którego żaden z nich sądzę nie potrafiłbym normalnie żyć można dowiedzieć się o samym triathlonie, o ich dzieciństwie, jak doszli do tego co jest w chwili obecnej. Jeden z nich, Al jest mistrzem olimpijskim z Londynu, a jego brat Jony brązowym medalistą, gdzie rozdzielił ich najgroźniejszy rywal, hiszpan Javier Gomes. Obaj również przekazują wskazówki dla początkujących.

gorąco polecam wszystkim fanom triathlonu, ale nie tylko, może po przeczytaniu pojawi się gdzieś w Waszych głowach, aby tego spróbować w 2015 roku spróbuję podjąć się tego wyzwania, tylko muszę pożyczyć od kogoś rower chyba, że pojadę na jakimś Venturilo

to już 2 lata za mną

równo 2 lata temu, tj. 7/11/2012 wyszedłem po raz pierwszy pobiegać, zrobiłem wtedy 3,33km i normalnie myślałem, że padnę - pamiętam to bardzo dobrze.
przez te dwa lata, według danych z Endomondo Sports Tracker przebiegłem łącznie 3464,63km (w pierwszym roku 1697,27km, a w drugim 1767,36km).
kilometrów na pewno było więcej, gdyż nie wszystko wrzucałem na endo, a dwa - byłoby więcej gdyby nie kontuzje w tym roku i jak widać, bardzo mały kilometraż w okresach marzec-maj i wrzesień-listopad
od jutra startujemy z 3 rokiem oby zdrowie dopisywało

niedziela, 21 września 2014

Bardzo ciekawa definicja słowa "bieganie"

32. Maraton Wrocławski (14/09/2014)

Jeżeli chodzi o mój Maraton Wrocławski to ze względu na wynik nie mogę uznać go za udany, ale gdyby spojrzeć na zabawę to już tak. A było to tak: pierwszych 13 kilometrów biegłem spokojnie, średnie tempo poniżej 5:20/km, tętno - drugi zakres, przy niewielkich podbiegach trochę wzrastało, ale zaraz wracało do normy. Na 14 kilometrze problemy żołądkowe, wymiotowałem dwa razy, zszedłem z trasy, by po paru minutach z powrotem na nią wrócić - uznałem, że tak szybciej dotrę do depozytu, w którym zostawiłem rzeczy. Kryzysów na trasie miałem sporo, spowodował to wcześniej wspomniane problemy żołądkowe, osłabienie oraz upał, który dawał się we znaki wielu biegaczom. Na każdym punkcie oblewałem się wodą z misek (wielkie dzięki dla Organizatora za taki pomysł). Kryzys trwał u mnie dopóki w okolicach 30km nie spotkałem na trasie swojego znajomego Łukasza z fundacji Spartanie Dzieciom (Jestes diamentem) i razem rozmawiając spokojnie biegliśmy dalej. Czas mijał szybciej, kilometry leciały. W pewnym momencie, tuż przed rynkiem, widząc knajpkę z ogródkiem stwierdziłem: "gdybym miał ze sobą jakąś kasę to usiadłbym sobie na chwilę na kawę", a on na to: "ja mam 20zł, jak coś to dawaj". Przebiegliśmy jeszcze kawałek i tuż przy runku usiedliśmy na jedno małe, zimne piwo. Ludzie przyglądający się nam patrzyli się dziwnie lub uśmiechali się, tak samo jak przebiegający obok nas inni uczestnicy maratonu. Jak to skomentował Łukasz: "zapłaciliśmy za 6h biegu, więc chcemy je wykorzystać". Ostatni łyk i w dalszą drogę. Wbiegając na Ostrów Tumski, zauważyłem znajomą już mi lodziarnie - Polish Lody - lody naturalne - wspomniałem, że to chyba najlepsze lody we Wrocławiu, o czym może świadczy długa kolejka, która jest tam chyba przez cały czas. Na szczęście ludzie w kolejce nas przepuścili, wzięliśmy po jednym i biegniemy dalej. Mijają kolejne kilometry, po drodze jeszcze robimy szybkie nagranie do Ice Bucket Challenge. Później już tylko spokojny bieg i na ostatnich metrach ostry finish. Wbiegłem na metę z czasem 4:35:35 - tyłka nie urywa, ale mając w głowie start za miesiąc w Poznaniu, nie chciałem szaleć i męczyć organizm w takich warunkach.
Na koniec jeszcze dodam, że biegłem przeziębiony (wstałem z zapchanym nosem i bólem gardła - cały czas jestem na lekach), z zapaleniem rozcięgna podeszwowego w prawej stopie i lekko naciągniętym achilesem w lewej nodze - to pokazuje, że można, trzeba tylko chcieć - biega się głową

ps. wiem, że dziwnie to wygląda, ale mam nadzieję, że zrozumiecie - zmęczenie, upał, mieliśmy już tak naprawdę wyjeb... na wszystko i aby ulżyć sobie w cierpieniu zaczęliśmy się wygłupiać, to piwo naprawdę postawiło mnie na nogi, praktycznie od razu przeszło wszystko

ps2. super mina na ostatnim zdjęciu

sobota, 6 września 2014

Droga do zdrowia - nowa kampania PZU z udziałem Marcina Dorocińskiego

"Zadaniem kampanii „Droga do zdrowia” jest dotarcie z tym przekazem do szerokiego grona odbiorców. PZU chce jednocześnie zachęcić Polaków do aktywnego trybu życia, które pozytywnie wpływa na organizm i samopoczucie, dlatego wspiera wiele projektów, związanych ze zdrowiem.

Na stronie www.pzuzdrowie.pl/drogadozdrowia Marcin Dorociński zachęca do dzielenia się zdjęciami, które uwieczniają Polaków uprawiających sport."

BMW Półmaraton Praski (31/08/2014) - podsumowanie

Minął już prawie tydzień od BMW Półmaratonu Praskiego, biegu, który był chyba najgorszy w moim wykonaniu. Zacznijmy od początku. BMW Półmaraton Praski miałbym ostatnim sprawdzianem przed Maratonem Wrocławskim, który jest już 14/09. Ze względu na bardzo płaski profil trasy ostrzyłem sobie zęby na fajną życiówkę. Plan był prosty, pierwszą połówkę biegnę mocno, ale nie na maksa, jeżeli będzie możliwość to druga połówka to już ogień.

Rozgrzewka
Trochę truchtu, oczywiście rozciąganie, trochę sprawności, przeplatanka, krok dostawny, przebieżki. Czułem się bardzo dobrze, nic mnie nie bolało - jeszcze nigdy tak dobrze nie czułem się przed biegiem. Na 2-3 min przed startem znalazłem się w swojej strefie startowej. Jak co bieg spotykam tych samych znajomych, tym razem było podobnie. Wymieniliśmy kilka zdań no i start.

Bieg
Strzał i ruszyli. Pierwszy kilometr pobiegłem w tempie 4:40/km (jeszcze 9 miesięcy temu nie zrobiłoby to na mnie żadnego wrażenia, tym razem był to już mocny bieg). Przyszedł drugi kilometr i się zaczęło - kolka! Próbowałem trochę zwolnić, może przejdzie. Od tego czasu miałem rwane tempo, raz zwalniałem - przechodziła, raz przyspieszałem - wracała i tak do 13km. Cały czas utrzymywałem tempo poniżej 5min/km. Od 13km oprócz kolki, z którą nie miałem już siły walczyć i wiedziałem, że nie po ścigam się tego dnia zwolniłem. Warunki atmosferyczne - duża wilgotność i słońce dołożyły jeszcze swoją cegiełkę i opadłem z sił (nie lubię biegać gdy jest ciepło, im chłodniej tym lepiej dla mnie). Po drodze spotkałem znajomego, który podobnie jak ja odpuścił sobie już ściganie tego dnia i chciał tylko spokojnie dobiec. Biegliśmy i rozmawialiśmy, kilometry mijały. Ustaliliśmy, że na finishu trochę się po ścigamy. Jakieś 600-700m przed metą znajomy stwierdził, że jeżeli mam siłę to żebym biegł, czułem się dobrze, więc wystrzeliłem, z tempa ok. 5:40/km przyspieszyłem do 3:40/km, udało mi się minąć jeszcze sporo osób. Doping jaki był w końcówce niósł mnie do samej linii mety. Minąłem ją z czasem 1h:48m:02s - niby życiówka podczas zawodów jest (to był mój trzeci półmaraton), ale na treningach biegałem szybciej i zdecydowanie więcej oczekiwałem po sobie i po tak szybkiej trasie.

Podsumowanie
Mimo, że nie przebiegłem całego dystansu w tempie w jakim bym chciał to zrobić, to i tak mogę uznać go za dobry trening. Dystans zaliczony, bardzo szybko doszedłem do pełni sił i tak naprawdę po kilku minutach mógłbym biec drugą połówkę.

Na koniec kilka zdjęć z biegu (by FotoMaraton.pl)

Adam Kszczot z czasem 2:15:72 na 1000m - Diamentowa Liga Bruksela 2014 (NOWY REKORD POLSKI na 1000m)

piątek, 29 sierpnia 2014

Narodowy Spis Biegaczy

Portal PolskaBiega.pl prowadzi Narodowy Spis Biegaczy (NSB). Jest to największe i najpełniejsze badanie grupy jaką są polscy biegacze. Chcemy pokazać jak wiele osób w Polsce biega i dowiedzieć się o nas czegoś więcej. Dzięki NSB stworzymy raport dotyczący naszej biegowej grupy społecznej.
Do tej pory spisało się ponad 51 300 osób. Ta liczba wciąż rośnie. 

Wciąż jednak o biegaczach wiadomo niewiele. Ile kilometrów przebiegamy w miesiącu? Ile par butów mamy? Biegamy w grupie czy wolimy samotne treningi? Narodowy Spis Biegaczy ma odpowiedzieć między innymi na powyższe pytania. Pragniemy zachęcić wszystkich biegających w naszym kraju, aby przyłączyli się do Narodowego Spisu Biegaczy. Maratończycy, sprinterzy, truchtacze - wszyscy. Każdy biegacz się liczy!

Dołącz do nas i Ty! Wystarczy, że poprzez stronę internetową ( http://spisbiegaczy.pl/spis2014/0,0.html ) wypełnisz krótką anonimową ankietę. Każdy spisany biegacz otrzymuje swój numer Narodowego Spisu Biegaczy. Nie podaję się danych osobowych. Podanie adresu mailowego jest dobrowolne. Jeśli go zostawisz, będziesz jedną z pierwszych osób, która na początku listopada otrzyma raport Narodowego Spisu Biegaczy.

Spis kończy się 30 września. 

piątek, 22 sierpnia 2014

Diamentowa Liga Stockholm 2014 - 800m mężczyzn - zwycięstwo Adama Kszczota

ALE - Active Life Energy

Zastanawiam się nad zakupem żeli na jesienne maratony i rozważam ostatnio popularne produkty ALE - Active Life Energy (www.alenergy.eu), korzystacie może z nich? możecie coś więcej napisać na ich temat, będę bardzo wdzięczny

Gdyby ktoś stosował również inne produkty ALE i chciałby się podzielić informacjami na ich temat to również chętnie poczytam

Mogą znaleźć się tacy, którzy napiszą mi, że to ryzyko stosowania żeli, których wcześniej się nie sprawdziło i poniekąd się z nimi zgodzę, nie powinno się tego robić, ale znam swój organizm na tyle dobrze i wiem, że w moim przypadku nie będzie żadnych problemów.

sobota, 16 sierpnia 2014

Joanna Jóźwik - Brąz podczas Mistrzostw Europy Zurich 2014 w biegu na 800m

Asics - tak powstają buty do biegania

Anita Włodarczyk - Złoty medal podczas Mistrzostw Europy Zurich 2014 - w...

BRAWO ANITA!!!

Adam Kszczot - Złoty medal podczas Mistrzostw Europy w bieg na 800m Zuri...

Wczorajszy finał na 800m mężczyzn podczas Mistrzostw Europy Zurich2014

Złoto dla Adama Kszczota, srebro dla Artura Kuciapskiego, Marcin Lewandowski zajął 5 miejsce - BRAWO PANOWIE!!!




1 762 Adam KSZCZOT 1:44.15 SB +

2 765 Artur KUCIAPSKI 1:44.89 PB +

3 627 Mark ENGLISH 1:45.03 =SB +

4 396 Andreas BUBE 1:45.21 SB +

5 766 Marcin LEWANDOWSKI 1:45.78 +

6 339 Amel TUKA 1:46.12 NR +

7 880 Jozef REPCÍK 1:46.29 SB +

8 481 Pierre-Ambroise BOSSE 1:46.55

niedziela, 27 lipca 2014

XXIV Bieg Powstania Warszawskiego (26/07/2014)


Każdy z rejestrujących się na bieg mogło wybrać sobie dystans z jakim chce się zmierzyć - 5 czy 10 kilometrów.
Wybrałem 10km, wiedząc, że jeżeli nie będę biegł na maksa to to 10km pozwoli mi na zrobienie dość mocnego treningu. I tak właśnie wczoraj było. Po poranny biegu po schodach (I Bieg Zdobycia PAST-y) postanowiłem zrobić sobie trening i pobiec te 10km w drugim zakresie. Wyszło trochę szybciej niż zakładałem.

Uzyskałem czas 48m:52s, pozwoliło mi to zająć 1443 miejsce (na 5647 osób, które ukończyły bieg). Średnie tempo na kilometr to 4m:53s.

Bieg tak jak rok temu był rozgrywany w gorącej atmosferze, około 30 stopni Celcjusza, co prawda wydaję się, że w 2013 było zdecydowanie gorzej, czyt. cieplej. Mój organizm nie lubi biegania w wysokich temperaturach, a także w godzinach wieczornych. Zdecydowanie lepiej czuję się biegając rano. Cały bieg walczyłem również z kolką, ale nie był to na tyle silny ból, żeby mógł przeszkodzić mi w biegu.

Sama atmosfera biegu była wspaniała, historia o której nie możemy i nie powinniśmy zapominać. Podczas śpiewania hymnu pojawiła mi się gęsia skórka, to było coś niesamowitego. Niesamowici byli również na niektórych odcinkach kibice, którzy głośno dopingowali wszystkich.

Ale nie wszystko było takie piękne. Teraz czas na minusy, których także było sporo, niektóre organizacyjne, jak choćby strefa po ukończeniu biegu, wszystko zbyt wąskie - tutaj organizatorzy chyba powinni pomyśleć, aby pod stadion Polonii nie wpuszczać kibiców, niestety wchodzili oni wszędzie i wydostanie się ze strefy po biegu trwało kilka, a czasami kilkanaście minut - to nie powinno tak wyglądać. Co by było, gdyby była potrzeba udzielenia pomocy medycznej w tej strefie - dojazd karetki byłby zdecydowanie zbyt długi. Co pokazała sytuacja z wyjeżdżającą karetką spod stadionu i ludźmi, którzy nawet nie chcieli się przesunąć i przepuścić karetki. Wiem, nie jest to do końca wina organizatorów, ale zawsze trzeba przewidywać takie sytuacje. Ludzie to ludzie, każdy jest inny, jeden pomoże, przepuści, zejdzie z drogi, a inny będzie stał i nie ruszy się nawet o centymetr.

Druga sprawa dotyczy już samego biegu i jego uczestników. Co bieg wraca sprawa "kodeksu kulturalnego biegacza" - było już sporo tekstów na ten temat, ale ciągle za mało - pisałem już kiedyś o tym w tekście "Co wkurza biegacza podczas zawodów".

Wczoraj miałem okazję spotkać wiele z tych i innych sytuacji, jak choćby: już po niecałym kilometrze mijałem spacerujących zawodników, a startowałem z trzeciej strefy (45m-49m:59s) - czy tak ciężko jest ustawić się w odpowiedniej strefie? Chyba nie. To dlaczego tego nie robicie?

Następna sprawa, mijanie ludzi - niepisana zasada mówi, że "lewa wolna" - biegniesz wolno, spokojnie, biegnij proszę po prawej stronie i daj szybszym od siebie pobiec ich własnym tempem. Teraz rzecz do wymijających - wymijaj z głową! - nie wpadaj między zawodników potrącając ich, nie wbiegaj pod nogi, patrz jak biegniesz i staraj się zadbać o bezpieczeństwo swoje i innych uczestników zawodów, nie jesteś sam na trasie, zapamiętaj to!

Sam bym się przekonał na własnej skórze, jak jakiś bałwan, bo inaczej tego nie można nazwać, przeskakując nad kałużą przed podbiegiem na Sanguszki zamiast skakać do przodu, skoczył w bok, dosłownie mi pod nogi, na szczęście udało mi się zwolnić i odbić w bok, ale mogło się to skończyć inaczej.

Bieg na 5km
Zwyciężył KOZŁOWSKI Artur z czasem 14m:27s
Wsród Pań najlepsza była CHREŚCIONKO Ewa z czasem 17m:14s
Bieg ukończyło 2706 osób.

Bieg na 10km
Zwyciężył KACZMAREK Michał z czasem 31m:22s
Wśród Pań najlepsza była OCHAL Olga z czasem 35m:12s
Bieg ukończyło 5647 osób.

Łącznie w oba biegi ukończyło ponad 8 tysięcy osób.

Takie medale otrzymali wszyscy uczestnicy biegu:


Trasa biegu:


I Bieg Zdobycia PAST-y (26/07/2014)


Sobota rozpoczęła się od udziału w I Biegu Zdobycia PAST-y.
Zawody polegały na wbiegnięciu na 9 piętro budynku PAST-y przy ul. Zielnej 39 w Warszawie. Wysokość pięter i schodów była różna, więc na pewno nie pomagało to w biegu. Zawodnicy byli puszczani pojedynczo, co 15 sekund.

Wiedząc, że czeka mnie jeszcze wieczorem bieg na 10km i ostatniej kontuzji, nie chciałem biec na maksa. Od piątego piętra powoli brakowało już sił. Mój wzrost (198cm) i waga (ok.105kg) nie pomagały. Ale co tam, trzeba było zacisnąć zęby i dobiec do mety.

Impreza uważam za bardzo ciekawą, coś innego, mnóstwo fajnych osób, sporo znajomych twarzy z biegów ulicznych. Próbowałem już towerrunningu wbiegając na 38 piętro w biurowcu Rondo 1, ale to zupełnie inne wysiłki, tam trzeba było umiejętnie rozłożyć siły, tutaj nie było o tym mowy, aby osiągnąć dobry wynik trzeba było iść na całość od początku.

Zwycięzca ukończył bieg w czasie 34 sekund.
Mi zajęło to ponad dwa razy dłużej, dokładnie 1m:19s, co dało mi 366 miejsce.
Łącznie wystartowało 440 osób.

Jeżeli impreza odbędzie się za rok, to jestem tam na 100%.
Poniżej nagranie całej trasy jednego z uczestników biegu.



A tak wygląda medal:

oraz jeszcze jeden prezent:

wtorek, 22 lipca 2014

6 tydzień przygotowań (14-20 lipca 2014)

To już półtora miesiąca przygotowań :) jest coraz lepiej :)


Poniedziałek 14 lipca
Wolne.


Wtorek 15 czerwca
Tydzień treningów rozpoczynam od spokojnego 8km biegu.
śr. tempo - 5:37/km


Środa 16 lipca
Treshold 4km+3km+2km+1km - szybkie odcinki biegane równo w tempie 4:40km - kiedyś biegałbym to w tempie ok. 4:10km, ale forma powoli wraca, z każdym kolejnym takim treningiem czuję się mocniejszy.
śr. tempo - 5:21/km

Czwartek 17 lipca
Po mocniejszym treningu spokojne 12 km.
śr. tempo - 5:46/km


Piątek 18 lipca
Wolne.

Sobota 19 lipca
Sobota = spokojny bieg i przebieżki :)
śr. tempo - 5:42/km


Niedziela 20 lipca
Niedziela tym razem to drugi zakres 3x6km, niestety organizm nie pozwolił na dokończenie treningu. Udało się przebiec pełne 2 sześciokilometrowe odcinki i połowę trzeciego, później posłuchałem swojego organizmu i zakończyłem trening. Gdy trochę odetchnąłem i rozpadało się postanowiłem się jeszcze przebiec te 2 km do domu :)
śr. tempo - 5:14/km
śr. tempo - 5:32/km


Podsumowanie
W tym tygodniu biegało mi się już zdecydowanie szybciej, co pokazuje średnia z całego tygodnia - średnio 7 sekund szybciej na kilometr niż w poprzednim tygodniu przy 3km więcej. Z każdym kolejnym tygodniem widzę poprawę. Bywają takie dni, że mógłbym wystartować w maratonie i zrobić życiówkę (przynajmniej tak się czuję), a bywają takie dni, że nie mam ochoty biegać, ale gdy już wyjdę i zrobię kilka kroków to nie mogę przestać :)
śr. tempo - 5:29/km