ALE - 20% - kod: biegambotakwyszło

czwartek, 12 listopada 2015

XXVII Bieg Niepodległości


Wczorajszy XXVII Bieg Niepodległości w Warszawie okazał się być dość szczęśliwy dla mnie choć jeszcze miesiąc temu mógłbym pomarzyć o takim wyniku. Nowa życiówka, co prawda poprawiona o 5 sekund, ale już nie pamiętam kiedy tak „szybko” biegałem.

Ale zacznijmy od początku. Przed biegiem zrobiłem krótką rozgrzewkę – ok.2km w bardzo spokojnym tempie. W między czasie jakaś Pani próbowała mnie rozjechać samochodem, trąbiąc i wymachując rękoma w moją stronę – no nic, taki mamy klimat. Później jeszcze 2-3 przebieżki i można lecieć na start. 

Pominę całą opowieść o hymnie (ciarki przechodziły po moim ciele) i brak kultury i wychowania wśród biegaczy, którzy śpiewali go w czapkach, pominę długi czas oczekiwania na swój start – ale temu sam jestem sobie winien – gdybym biegał szybciej to i wystartowałbym wcześniej :)

Wreszcie podchodzę do linii startu, odpalam zegarek i biegnę. Startowałem ze strefy III (45:00 – 49:59) i liczyłem, że stanie obok mnie spora liczba osób biegnących na podobny czas. Niestety po raz kolejny miałem przykład ustawiania się w nie swoich strefach, albo biegi towarzyskie całą szerokością jezdni. Kilka razy nawet kląłem sobie pod nosem – szczególnie gdy ktoś wbiegał mi pod nogi. Największe zagrożenie stwarzały także osoby z słuchawkami w uszach – z niektórych to nawet ja przebiegając słyszałem muzykę. Tragedia.

Cel przed startem był jeden – pobiec możliwie najszybciej. Czy starczy to na życiówkę, tego nie wiedziałem. Planowałem zacząć spokojniej, a od nawrotki przyspieszyć. Niestety przez sytuację o których wspomniałem wcześniej – tempo mojego biegu było strasznie szarpane. Dopiero może ostatnie 2km biegło mi się już spokojnie.

Pierwszy kilometr pokonałem w 4:47 i już wtedy wiedziałem, że będzie ciężko. Na zmianę przyspieszanie i hamowanie, sporo biegłem po krawężniku, bo inaczej nie było jak wyprzedać. Drugi kilometr trochę szybciej – 4:32 – ciągle biegnąc slalomem. Na 3km podbieg – oj troszkę go poczułem. Ale tak szybko jak go poczułem tak samo szybko o nim zapomniałem. Zamknąłem go w czasie 4:39. Kolejny w 4:29 i piąty 4:37 – co daje czas na półmetku 23:04. Druga „piątka” musiała być szybsza jeżeli jeszcze myślałem o „życiówce”.

Nawrót pokonałem praktycznie idąc, akurat taką zbieraninę ludzi tam trafiłem. I zaraz znowu przyspieszam, po czym musiałem znowu wyhamować i mijać ludzi, którzy zbiegali do „wodopoju”. Uciekałem stamtąd jak najszybciej. Zegarek pokazał 4:35. Siódmy km to już powoli walka z głową. Czułem już zmęczenie, w ostatnim okresie tylko 2 razy biegałem na podobnym tempie. Braki treningowe zaczynały powoli wychodzić. Tutaj ponownie trafiłem na spowalniaczy i niewiele brakowało, aby była gleba.  Czas tego odcinka 4:44. Na 8km ponownie podbieg – tutaj wiedziałem, że nie powinienem przyspieszać, a starać się utrzymać tempo, więc skróciłem krok i spokojnie wbiegałem. Wyszło ładnie i ponownie na jakimś poziomie – 4:35. Rozpoczął się 9km gdy spojrzałem na zegarek, aby sprawdzić czas, a tam 37min. Ostatnie 2km powinienem pokonać w 8:50, aby cieszyć się nowym rekordem. Tutaj musiała już pracować głowa i sterować odpowiednio nogami. I pracowała. Starałem się utrzymać tempo i możliwie jak najbardziej odpocząć przed ostatnim kilometrem. Rozpoczynam 10, ostatni kilometr, czas 41:31 (musiałem to pobiec poniżej 4:24). I w tym momencie słyszę z boku: „Dawaj Łukasz” – przepraszam, ale nie mam bladego pojęcia kto to do mnie krzyknął, ale dziękuję. Dałeś mi kopa na jakieś 200m, później poczułem, że nie polecę tak do mety, nie dam rady. Musiałem zwolnić, ale nie za dużo. Gdy zobaczyłem, że według zegarka brakuje mi jeszcze 400m i widząc już w oddali metę, ponownie zacząłem przyspieszać. To był moment gdy wiedziałem, że głową spokojnie to dobiegnę. Na jakieś 200m przed metą widziałem na zegarku 45min z groszami. Wtedy wiedziałem, że mogę to zrobić, tylko jeszcze trzeba leciutko przycisnąć. Wbiegłem na metę, patrzę na zegarek i uśmiecham się sam do siebie. Poprawiłem „życiówkę” o 5s. Niby nic, ale cieszy. 

 tempo biegu jak widać bardzo szarpane

Fajnie, że była grupa ludzi, która mi tego życzyła i trzymała kciuki, ale bardziej chyba motywowali mnie Ci, którzy twierdzili, że mi się nie uda. Dzięki :)

Tak jak napisałem na początku, jeszcze miesiąc temu mógłbym pomarzyć o takim rezultacie. Praca jaką wykonałem zaczyna procentować i to dość szybko. Wiem, że niebawem przyjdzie czas gdy o każdą poprawę będzie bardzo ciężko, ale już się nie mogę tego doczekać. Po tych kilku mocniejszych treningach jakie miałem mogę śmiało powiedzieć, że brakowało mi tego. Dzięki Marcin za pomoc i mam nadzieję, że nasza dalsza współpraca będzie dalej owocowała dobrymi wynikami.

A po biegu jeszcze czekałem na znajomych, przy okazji spotkałem kilka osób, które znam albo z facebook-a, albo z instagrama :) było mi naprawdę miło w końcu zobaczyć Was w realu :)
 
publikuję to zdjęcie, bo tutaj chyba najkorzystniej wyglądam 

#BiegamDobrze - Półmaraton Warszawski 2016

3 kwietnia 2016 planuję start w 11. PZU Półmaratonie Warszawskim - podobnie jak ostatnio przy 37. PZU Maratonie Warszawskim organizatorzy umożliwili uczestnikom biegu pomoc innym i sprawili, że nie będzie to tylko i wyłącznie wyścig. Chcę pomóc innym i dlatego właśnie wybrałem możliwość startu połączoną ze zbiórką pieniędzy na cel charytatywny. W moim przypadku będzie to ponownie Fundacja Rak'n'Roll. Wygraj Życie! Wszystkie wpłacone pieniądze będą przekazane na jej konto.

Abym mógł wystartować w biegu muszę zebrać minimum 300zł i tutaj liczę na Waszą pomoc

Wesprzyjcie cel charytatywny, na który biegnę i pomóżcie tym, którzy potrzebują naszej pomocy!

Jak pomóc?
Wystarczy, że wejdziecie na stronę:
https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/712 i po prawej stronie ekranu znajdziecie możliwość dokonania wpłaty - wpisujemy kwotę jaką chcemy przelać (jeżeli macie chęć możecie podpisać się z imienia i nazwiska lub ksywki - będę wiedział komu dziękować)

Nie ukrywam, że bardzo liczę na Waszą pomoc :)
10zł to tak niewiele, ale gdy zbierzemy grono ludzi, którzy przekażą właśnie taką kwotę to może być duża kwota, która pomoże tym, którzy tej pomocy potrzebują :)

Jeżeli możecie, puśćcie tą informację dalej, do znajomych, rodziny - im nas więcej, tym większa pomoc może zostać przekazana Fundacji Rak'n'Roll. Wygraj Życie!
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję każdemu z Was za pomoc

Fundacja Rak`n`Roll. Wygraj Życie! Działa od października 2009 roku. Jej celem jest zmiana schematu myślenia na temat choroby nowotworowej w szerszej świadomości społecznej oraz poprawa jakości życia osób chorych na raka. Działalność Fundacji propaguje pozytywne myślenie, uśmiech i radość życia, które są źródłem wewnętrznej siły do walki z chorobą.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Ściągawka do konkursu

Przygotowałem dla Was pewną ściągawkę, mam nadzieję, że pomoże :)

Życiówka na 10km 45:55 (2013-11-11) - to był jeden raz kiedy pobiegłem prawie na maksa na dystansie 10km

Ostatnia szybsza "piątka" - 23m:10s (2015-10-24) - pierwszy mocny bieg od dłuższego czasu

4 dni później podczas treningu progowego zrobiłem 10km w 47m:43s, a wczoraj wyszło 48m:05s

Nie ukrywam, że fajnie byłoby zrobić nową życiówkę, ale mimo, że po miesiącu biegania pod okiem trenera widać progres to nie aż tak duży, abym był o to spokojny. Nie ukrywam, że będę walczył i mam nadzieję, że atmosfera biegu, tłum mnie poniesie i się uda.

Typujcie w komentarzach pod postem na fanpage'u, macie czas go 11/11/2015 do godz. 11:00.

Powodzenia :)



Półmaraton Świętych Mikołajów - 6/12/2015 Toruń
strona www - http://biegmikolajow.pl/
fanpage - https://www.facebook.com/biegmikolajow